wtorek, 30 sierpnia 2016

Nie będziem biadać, nie będziem na życie targać się.

            Baśka rozchyliła powieki i momentalnie została oślepiona przez promienie zimowego słońca wlewające się do pokoju. Zaczęła mrugać, próbując przyzwyczaić oczy do światła dziennego. A statuetka najchujowszej siostry świata wędruje do tej, która o poranku rozsuwa zasłony. Gratulacje, spierdalaj! Jedno mrugnięcie, drugie, dziesiąte, setne – wszystko na nic. Cały czas zamiast ślubnego zdjęcia rodziców na ścianie, widziała tylko białą łunę. Mrugnięcie dwusetne i tysięczne…
O rany! W końcu dotarło do niej, że nie zobaczy rodziców, ślubnego zdjęcia, ani w ogóle niczego, bo nie znajduje się w Wałczu, tylko w swoim jastrzębskim mieszkaniu z pustymi ścianami i niczym nieosłoniętymi oknami. I jeżeli natychmiast nie zmieni kierunku patrzenia, to słońce niechybnie wypali jej oczy.
Przewróciła się na drugi bok, by zminimalizować ryzyko utraty wzroku. Biała mgła powoli się rozrzedzała, Baśka zaczęła rozpoznawać kształty, kolory… Dobra, żyjemy. Na poduszce obok zobaczyła brązową czuprynę. Uśmiechnęła się pod nosem, głaszcząc Michała po rozczochranych włosach. Kubiak poruszył się, lekko otworzył jedno oko, po czym naciągnął kołdrę na głowę.
- Kup sobie roletę – wymruczał spod pierzyny.
- Jak się okaże, że nie wylali mnie z pracy, to wezmę z pięć. – Telefon do Bastka - zapamiętać, wykonać.
- Przecież ty nawet nie masz tylu okien.
- Jedną założę w pokoju, drugą w kuchni, a pozostałe dam tobie – oznajmiła. – Na urodziny, chcesz?
- Marzę o tym – dobiegł ją przytłumiony głos Michała.
- Nie no, serio! – Baśka szarpnęła za kołdrę, żeby uwolnić spod niej głowę Kubiaka. – Niedługo masz urodziny. Co chciałbyś robić?
- Tak najchętniej? Wyspać się – burknął, nie otwierając oczu. – Która godzina?
- Dziewiąta. Śpij sobie, jak taki jesteś – fuknęła Baśka, zakładając ręce na piersi.
- Mhm, dziewiąta – westchnął ze spokojem Kubiak, ale po chwili zerwał się na równe nogi. – Dziewiąta! Ja mam trening!
            Michał biegał po pokoju, w pośpiechu kompletując garderobę, a Baśka obserwowała go z obrażoną miną. Przez dłuższą chwilę nie mógł znaleźć drugiej skarpetki, ale w końcu wyciągnął ją spod lodówki, przeklinając siedzącego na parapecie Sierżanta. Ten zaś lekceważąco machnął ogonem i urażony schował się w łazience.
            - Hej, ale kota to ty szanuj!
- Bo co? – zaczepnie spytał Kubiak, chwiejąc się na jednej nodze, a na drugą naciągając skarpetkę.
- Jajco, Dzikusie wstrętny! On jest u siebie!
            Z łazienki dotarło jakby pełne aprobaty prychnięcie. Michał w odpowiedzi tylko uniósł jedną brew, a potem pochylił się nad stosem zmiętolonych ubrań i zaczął w nim zapalczywie grzebać. Na nagich plecach miał odciśnięty duży okrągły ślad po gumowym kółku do gry w ringo. Obserwujący wszystko zza uchylonych drzwi łazienki Sierżant zasyczał wściekle. Najwidoczniej dostrzegł, że ktoś spędził noc na jego ulubionej zabawce. Baśka roześmiała się.
            - Hmm? – mruknął Michał. W końcu zorientował się, że koszulka, którą przez ostatnią minutę próbował wcisnąć przez głowę jest damska.
- Nic – odparła rozbawiona, przeciągając się leniwie. – Typowy facet. Najpierw wykorzysta, a później wymyka się pod byle pretekstem.
- Muszę zarabiać, bo możliwe, że wkrótce i ciebie będę musiał utrzymywać, więc z łaski swojej skończ się brechtać i chodź zamknąć drzwi.
- Zaraz.
- Nie zaraz, tylko teraz. – Kubiak stał już przy wyjściu, trzymając jedną rękę na klamce, a w drugiej niecierpliwie obracając kluczyki do samochodu.
            Dziewczyna westchnęła ostentacyjnie i powlekła się przez pokój, po drodze zarzucając na ramiona podniesioną z podłogi koszulę. Najwyraźniej ostatniej nocy Sierżant urządził sobie na niej legowisko, bo kilka kłaczków kociej sierści wpadło do baśkowego nosa, gdy ta wzięła głębszy wdech.
            - Nie zapomnij odezwać się do Sebastiana – przykazał Kubiak. – Zadzwonię do ciebie wieczorem.
- Każdy tak mówi, a później już nigdy się nie odzywa, więc nie rób mi nadziei, jeżeli nie masz zamiaru dotrzymać słowa.
- Ty naprawdę jesteś szurnięta – parsknął i pocałował Baśkę w usta. Przez chwilę przypatrywał się jej jeszcze, próbując powstrzymać śmiech, aż w końcu odwrócił się na pięcie i zbiegł po schodach.
- Umyj zęby, zanim pojedziesz na halę! – zawołała za nim dziewczyna.
- I vice versa! – odkrzyknął.
            W odpowiedzi wymruczała coś, co zabrzmiało jak ‘Wal się, Kubiak’ i trzasnęła drzwiami. Huknęły też te prowadzące do mieszkania Starej Raszpli piętro niżej. Baśka pozdrowiła sąsiadkę tupiąc w podłogę, na co ta zrewanżowała jej się kilkoma uderzeniami miotły w sufit i głośno wykrzyczanymi egzorcyzmami.
            Sierżant rozejrzał się, sprawdzając czy wróg publiczny numer jeden opuścił jego terytorium. Upewniwszy się, że w mieszkaniu nie ma już śladu po Kubiaku i kubiakowych plecach oznakowanych przez ringo, opuścił łazienkę i jak strzała dopadł do talerza z resztkami pizzy, ustawionego na podłodze w salonie. Baśka też wzięła kawałek. Gumowate ciasto i niedopieczona cebula – wszystko smakowało tak samo, jak o trzeciej w nocy, kiedy upiekli ją z dostępnych w całodobowym sklepie składników. Tak samo okropnie.
            Wciąż nie mogła uwierzyć, że przyjechał. Nie olał jej wiadomości, nie odpisał ‘jutro’, tylko rzucił wszystko i przyjechał. Na tę myśl pierwszy raz od dawna poczuła mrowienie na plecach i delikatny ścisk w okolicach brzucha - ten z gatunku przyjemnych, od których nie chciało się wymiotować. Nie mogła też powstrzymać wędrujących w górę kącików ust.
            - Chyba mnie trochę lubi, co nie? – zapytała Sierżanta, wolną ręką drapiąc go za uchem. – Jak sądzisz?
            Kot prychnął, machnął ogonem i pochwyciwszy w pyszczek plasterek kiełbasy, uciekł na parapet.
            - Wiesz co, sierściuchu? Gówno się znasz.
            Baśka odłożyła na talerz niedojedzony kawałek pizzy. Najwidoczniej nocą jej zęby posiadły niezwykłą umiejętność przeżuwania tego, czego żaden normalny człowiek przerzuć nie byłby w stanie. Za dnia ta kulinarna profanacja nie mogła przejść jej przez gardło.
            Gdzie jest ten cholerny telefon? Na łóżku, pod łóżkiem, w stosie ubrań – ani śladu. Dziewczyna schyliła się i zajrzała pod lodówkę, chociaż wątpiła, że coś tam znajdzie. A jednak! Najwidoczniej nie tylko michałowa skarpetka stała się ofiarą Sierżanta. Baśka zerknęła na kota, ale ten nawet nie zaszczycił jej spojrzeniem.
            - Jaki ty masz problem? – warknęła, wycierając zakurzony telefon o rąbek koszuli. – Chcesz wrócić do swojej poprzedniej panci?
            Znalazła odpowiednią pozycję na liście kontaktów i wcisnęła zielony klawisz. Długo wsłuchiwała się w sygnał wybieranego połączenia, który w końcu zamilkł. Baśka odsunęła telefon od ucha i spojrzała na wyświetlacz. ‘Trwa połączenie’. Odebrał. Lekko drżały jej nogi, ale czuła się zdenerwowana. Przecież nie zostawi mnie na lodzie.
            - Cześć – rzuciła najswobodniej jak tylko potrafiła. Mimo to nie doczekała się odpowiedzi, po drugiej nadal panowała głucha cisza. – Halo, Bastek? Jesteś tam?
- Przepraszam, ale z kim rozmawiam?
            Baśka ponownie zerknęła na ekran telefonu, by upewnić się, czy oby na pewno wybrała dobry numer. Był jak najbardziej poprawny.
            - To ja, Baśka.
- Pomyłka – usłyszała, po czym po drugiej stronie zerwano połączenie i rozległ się przerywany sygnał.
            Poczuła się zupełnie zbita z tropu. Numer wybrała dobry, a głos w słuchawce na pewno należał do Sebastiana. Dlaczego więc udawał, że nie wie z kim rozmawia? Bo udawał, o tym była przekonana. Spróbowała ponownie.
            Jeden sygnał, drugi, trzeci. Baśka zaczęła nerwowo stukać opuszkami palców o kolano. Czwarty, piąty… Niecierpliwiła się coraz bardziej, a ręce zaczęły jej się trząść. W końcu już zupełnie straciła nadzieję i oczekiwała, aż automatyczna sekretarka poprosi ją o pozostawienie wiadomości, której treść zaczęła układać sobie w głowie. Ale tak się nie stało. Sygnał ucichł, a w słuchawce słychać było tylko miarowy oddech.
            - Bastek… - wydukała. Żadnej odpowiedzi. – Bastek, przepraszam…
            Ciągle cisza. Gdyby Sebastian stał obok niej, Baśka chwyciłaby go za barki i mocno nim potrząsnęła.
            - Słuchaj, ja wiem, że zachowałam się nieodpowiedzialnie i w ogóle głupio, ale naprawdę jest mi przykro – wyrzuciła z siebie. – Rozumiesz?
- Nie, nie rozumiem – odparł Bastek. – I wiesz co, Baśka? Nie chcę zrozumieć.
- Posłuchaj mnie…
- Trzymaj się.
            I znów z słuchawki zaczął wydobywać się przerywany sygnał. Zdenerwowana Baśka mocno zacisnęła palce na telefonie, naduszając kilka przypadkowych przycisków. Ze złością kopnęła leżący na podłodze talerz z pizzą, aż przechodzący przez pokój Sierżant przestraszony schował się pod stołem.
            - Ja tak łatwo nie odpuszczę… - mruknęła sama do siebie.
            Równie niezgrabnie i o wiele wolniej niż Kubiak pokonała jego poranną trasę pomiędzy łazienką a leżącym po środku pokoju stosem ubrań. W międzyczasie wypiła jeszcze kubek kawy i wypaliła dwa papierosy.

***

- Sebastian, musimy pogadać – rzuciła Baśka, gdy tylko otworzył przed nią drzwi swojego mieszkania.
- Nic nie musimy – odparł chłodno Bastek. – Niepotrzebnie tutaj przyszłaś.
- Proszę, daj mi się wytłumaczyć – nie ustępowała.
- Naprawdę nie mam czasu z tobą rozmawiać. Spieszę się do pracy.
- Nie kłam, jeszcze nawet nie ma południa.
            Sebastian nic nie odpowiedział, tylko spojrzał na nią spod uniesionych brwi, po czym położył dłoń na klamce. Baśka włożyła stopę pomiędzy drzwi a framugę, uniemożliwiając mu zamknięcie przed nią wejścia do mieszkania.
            - Albo wpuścisz mnie do środka, albo będziesz musiał zmiażdżyć mi nogę.
            Dziewczyna patrzyła na niego tak nieustępliwym wzrokiem, że był pewny, iż nie żartowała i będzie stała w jego drzwiach, dopóki nie zabierze jej stamtąd karetka. A chociaż wkurzyła go niemiłosiernie, to nie miał zamiaru zrobić jej krzywdy. W końcu westchnął i gestem zaprosił ją do środka.
            - Co słychać? – zapytała Baśka, rozsiadając się w salonie.
- Nie żartuj sobie, tylko mów szybko czego ode mnie oczekujesz, bo serio nie mam dużo czasu – odburknął.
- Mógłbyś usiąść obok? Byłoby mi łatwiej.
            Sebastian przestał kręcić się po kuchni, ale nie podszedł do Baśki, tylko oparł się o blat i założywszy ręce na piersi, wbił w nią ponaglające spojrzenie.
            - Przepraszam… - wydusiła z siebie, przyjmując do wiadomości, że nie może liczyć na więcej uwagi.
            Zapanowała cisza. Bastek nadal stał oparty o kuchenny blat, za to Baśka wyraźnie straciła fason i wbiła wzrok w swoje kolana.
- To tyle? – odezwał się w końcu Sebastian. - Nagle znikasz bez słowa na kilka tygodni, po czym myślisz, że zwykłe ‘przepraszam’ załatwi sprawę?
- Prawdę mówiąc, to taką właśnie mam nadzieję.
- Jak to mówią? – Bastek podrapał się po brodzie i udał, że intensywnie nad czymś myśli. – Nadzieja matką głupich, tak?
- Okej, masz rację, może i jestem głupia, ale nie możesz mnie tak po prostu olać! – zawołała rozpaczliwie.
            Baśka aż się wzdrygnęła, gdy mieszkanie wypełnił szyderczy śmiech. Sebastian w końcu oderwał się od blatu i przysiadł naprzeciwko niej na stoliku do kawy.
            - Baśka, co ty pieprzysz?! – ryknął. -  To ty wyjechałaś w pizdu bez słowa, zostawiając mnie z barem samego!
- Naprawdę mi przykro! – odkrzyknęła. – Głupio zrobiłam, wiem i przyznaję się do tego.
- Co mi po tym? Nawet gdybyś kajała się tutaj i leżała krzyżem, to czasu nie cofniesz!
- Trochę przesadzasz. Były święta, więc na pewno nie było zbyt dużego ruchu…
- To nie jest istotne, czy był duży ruch, czy nie – warknął Sebastian, czerwony ze złości. – Liczy się to, że sam jeden musiałem tyrać w pierwszy dzień świąt, w drugi, przez kolejne kilka dni, w sylwestra i w Nowy Rok. A w wigilijny ranek zamiast lepić z synem pierogi siedziałem w barze i sprawdzałem, czy nic nie skradziono, bo poprzedniego wieczora ktoś tak po prostu z niego wyszedł i nawet nie zamknął drzwi na klucz!
            Baśce zapiszczało w uszach, bo po tych wszystkich krzykach cisza, która zapanowała była aż bolesna. Przeniosła wzrok z własnych kolan na twarz Sebastiana i zdziwiła się, że z jego uszu nie bucha para, tak bardzo był zdenerwowany.
            - Nie wiem co ja sobie wtedy myślałam… - wydukała.
- Ja też nie wiem, Baśka – westchnął Bastek, kiedy trochę ochłonął. – Masz swoje odpały, ale w życiu nie spodziewałbym się, że mogłabyś zrobić coś takiego…
- Zepsułam wam święta, jestem burą suką – Dziewczyna ukryła twarz w dłoniach.
- Nie chcę tego, ale muszę się z tobą zgodzić.
            Podniosła wzrok. Wśród krzaczastej brody Sebastiana dostrzegła coś na kształt słabego uśmiechu. Jego twarz zaczynała być coraz mniej czerwona i stopniowo odzyskiwała swój naturalny kolor.
            - Magda trochę się wściekała, ale już jej przeszło, więc ja chyba też mogę przestać się na ciebie wkurzać – oznajmił i wyciągnął w jej stronę zwiniętą w pięść dłoń. Baśka zbiła z nim żółwika, po czym zapytała:
- To co, mogę wrócić do pracy?
            Sebastian przestał się uśmiechać i zmarszczył brwi.
            - Myślałem, że to logiczne…
- Co? – Baśka spojrzała na niego nic nierozumiejącym wzrokiem. – To znaczy że tak?
- To znaczy, że już znalazłem kogoś na twoje miejsce – odparł.
- Ach… No tak, jasne…
- Chyba nie myślałaś, że będę czekać w nieskończoność i zastanawiać się kiedy i czy w ogóle wrócisz?
- Nie, oczywiście że nie – mruknęła Baśka, nie mogąc jednak ukryć rozczarowania. – Dobrze zrobiłeś.
- Wiem. Przykro mi, ale nie mogłem postąpić inaczej.
- Spoko, poszukam czegoś innego.
            Baśka podniosła się z narożnika i zapięła zamek błyskawiczny kurtki, której nawet nie zdjęła, wchodząc do mieszkania Sebastiana. Stojąc już z ręką na klamce, jedną nogą na klatce schodowej odwróciła się jeszcze.
            - Ale na piwko będę mogła czasem wpaść, co? – zapytała.
- Jasne, może nawet jaka ex-pracownicza zniżka się znajdzie – roześmiał się Sebastian, po czym dodał: - Powodzenia.
- Dzięki.
            Baśka uśmiechnęła się i zamknęła za sobą drzwi. Jeszcze zbiegając po schodach zadzwoniła do Michała.
            - Nowy rok, nowa ja! – rzuciła do słuchawki.
- A co, zostałaś kierowniczką?
- Nie, bezrobotną.
            Dotarło do niej prychnięcie. Oczyma wyobraźni widziała, jak Michał kręci głową z politowaniem.
            - Co teraz? Zrywasz ze mną?
- Zastanowię się jeszcze – odparł Kubiak. – W sumie jesteś całkiem ładna. Zrobimy ci cycki, powiększymy usta i możesz zostać moją utrzymanką.
- Wiesz co?
- Nie, masz jeszcze jakieś niusy? – zapytał z zaciekawieniem w głosie. – W takim razie zamieniam się w słuch.
- W sumie to nic nowego… - westchnęła Baśka. – Spierdalaj.
_________________________________________
lubicie nas jeszcze troszkę?
jeśli tak, to podziękujcie Zuz, której pomiędzy piciem różnych fajnych rzeczy a dzikim pogo obiecałam, że tu wrócę.
aśka