Kot
leniwie przechadzał się po parapecie, znacząc ogonem ślady na zimnej szybie
okna, o której zewnętrzną stronę bębniły krople deszczu. Już od prawie tygodnia
zamieszkiwał niewielką kawalerkę na ostatnim piętrze bloku jednego z
jastrzębskich osiedli i ani myślał się z niego wyprowadzać. Nie wyglądał, jakby
tęsknił za swoją poprzednią właścicielką i na każde jej bębnienie w sufit
odpowiadał nerwowym prychnięciem.
Baśka
leżała w łóżku, zakopana w pościeli, na której widniał nieco już sprany
wizerunek Timona i Pumby z jednego z disnejowskich kinowych hitów. Usilnie
starała się ignorować uporczywe trąbienie jakiegoś kretyna przed blokiem, ale
zadanie to nie należało do najłatwiejszych, bo okna jej mieszkania nie były
tymi z gatunku dźwiękoszczelnych. Po chwili do irytującego odgłosu
samochodowego klaksonu dołączyło także skrzypienie otwieranych w mieszkaniu
piętro niżej okiennic i równie piskliwe pokrzykiwania Starej Raszpli. Kot, słysząc
głos swojej dawnej pani, prychnął, machnął nonszalancko ogonem i zeskoczywszy z
parapetu, majestatycznym krokiem oddalił się w kierunku kuchni.
-
Przepraszam, nie chciałem pani zdenerwować! – Ten od klaksonu odważnie wdał się
w dyskusję z Raszplą. – Domofon nie działa!
Dziewczyna
wyskoczyła z łóżka jak oparzona, z trudem wyplątawszy się z kołdrzanego kokonu
i dobiegła do parapetu, nieomal łamiąc sobie podłodze obie nogi. Ten głos
rozpoznałaby wszędzie, mimo że słyszała go wcześniej zaledwie parę razy.
-
Cześć, Baśka! – krzyknął Kubiak, gdy tylko wystawiła za okno swój rozczochrany
czerep.
- Odbiło ci?! – wydarła się,
ignorując złorzeczenie piętro niżej. – Co ty tutaj robisz?!
- Czekam na ciebie!
- To akurat widzę – mruknęła
Baśka bardziej do siebie, niż do niego i zanim schowała się do mieszkania
rozkazała mu jeszcze: - Nie ruszaj się stąd!
Jednocześnie
myjąc zęby i ściągając z siebie piżamę napełniła kocią miskę jedzeniem z
puszki, byle jak związała włosy na czubku głowy, wcisnęła się w wąskie dżinsy
oraz wiszący na oparciu krzesła sweter, po czym wyszła z mieszkania.
-
Ty chyba zwariowałeś – syknęła, zatrzaskując za sobą drzwi prowadzące do klatki
schodowej.
- Umawialiśmy się na dzisiaj, nie
pamiętasz?
- Nie wiem, czy cię to zdziwi,
ale ja niewiele pamiętam z wczorajszego ranka – odparła, prawie wpychając go do
stojącego na parkingu infiniti.
- Co jest, wstydzisz się mnie? –
zapytał, wkładając kluczyk do stacyjki. – Psuję twój wizerunek aspołecznej
feministki?
- Wolałabym, żeby ukochana
sąsiadka, z którą uciąłeś sobie pogawędkę nie nasłała na mnie policji, bo po
przeprowadzeniu rewizji w moim mieszkaniu oprócz zakłócania porządku i
potajemnych spotkań z chuliganami, postawiliby mi jeszcze zarzut porwania kota
– odparła.
- Podprowadziłaś staruszce kota?
– Kubiak nie mógł powstrzymać uśmiechu, który cisnął mu się na usta.
- Sam się podprowadził. –
Wzruszyła ramionami. – Teraz żyje skromniej, ale w miłym towarzystwie.
- Jakim towarzystwie,
przepraszam? – Tym razem już nie wytrzymał i zaczął się śmiać
- Mam dobre serce – obruszyła
się. – Na dowód tego przypominam ci, że zeszłam na dół, a mogłabym zamknąć się
w mieszkaniu i czekać, aż Stara Raszpla zbiegnie do ciebie z miotłą.
- Mówisz, jakby ta kobieta była
jakimś potworem.
- Mówisz, jakbyś nigdy nie miał
sąsiadki, która stąpa po tej ziemi od stworzenia świata.
Michał
zatrzymał samochód pod jedną z najpopularniejszych kawiarni w mieście. Baśka
najpierw rzuciła mu zaniepokojone spojrzenie, ale po chwili jej kofeinowy nałóg
wziął górę, więc wyszła z samochodu, zanim chłopak zdążył zaprezentować swoje
dobre maniery, otwierając przed nią drzwi, jak na prawdziwego dżentelmena
przystało.
-
Coś nie tak? – zapytał Kubiak, widząc, że Baśka niespokojnie rozgląda się po
pomieszczeniu.
- Nie, nie – zaprzeczyła szybko,
chwytając przyniesione przez kelnerkę menu, żeby zająć czymś drżące ręce. –
Wszystko w porządku.
- Nie wyglądasz na wyluzowaną –
zauważył. – Pamiętaj, że nie trzymam cię tutaj na siłę.
- Nie o to chodzi – mruknęła
wymijająco.
Kubiak
uniósł jedną brew i spojrzał na nią wyczekująco. Cisza, która zapanowała coraz
bardziej ciążyła. W końcu Baśka się poddała.
-
Słuchaj – westchnęła. – Przez ostatnie pięć lat zmieniałam miejsce zamieszkania
częściej, niż statystyczny facet skarpetki. Co miesiąc kupowałam bilet
pociągowy, wysiadając na przypadkowej stacji. Przez cały czas byłam sama –
mieszkałam sama, jadałam sama i wychodziłam na miasto sama. Znajomości, które
zawierałam nie wychodziły poza obręb pracy, albo klubu, w którym danej nocy
imprezowałam. I absolutnie mi to nie przeszkadzało. Aż nagle spotykam ciebie. W
tym samym czasie znajdujemy się w tym samym miejscu, tak samo daleko od domu.
- Sugerujesz, że to jakieś
przeznaczenie? – W jego głosie pobrzmiewało zaskoczenie.
- Zwykły przypadek. Ale trochę to
wszystko dziwne. Za wszelką cenę chciałam odciąć się od dawnego życia, uniknąć
dawnych znajomości.
- W sumie, to nie jesteśmy
dawnymi znajomymi – wytknął jej Michał. – Nie pamiętam, żebyśmy wcześniej
chociaż raz ze sobą rozmawiali. Wigilie klasowe się nie liczą, życzenia na nich
składane są wymuszone i nieszczere.
- Jednak patrząc na ciebie
przypominam sobie chwile, o których wolałabym zapomnieć.
- Kojarzę ci się negatywnie.
- Kojarzysz mi się z Wałczem i
wydarzeniami, od których ciągle próbuję uciekać.
- Nie chcę zgrywać eksperta, bo
nigdy nie byłem dobry w zabawie w psychologa, ale może to jest jakiś sposób na
poradzenie sobie z tym? Nie mówię o pogodzeniu się z przeszłością, bo to chyba
niewykonalne, ale o przezwyciężeniu lęku.
Baśka
skinęła głową i przygryzła wargę, zawstydzona, że okazała słabość. Zamieszała
łyżeczką swoją kawę, czując, jak na policzki wpełza jej czerwony rumieniec.
Jednak była pewna, że gdyby podniosła spojrzenie na twarz Michała, to nie
dostrzegłaby w jego oczach ani krzty kpiny.
-
Dlaczego się tak dziwnie zachowujesz? – zapytała w końcu.
- Jak?
- Jesteś miły – odparła z
wyrzutem. – Przeraża mnie to. Bądź bezczelny, arogancki, wyśmiej mnie… Bądź
sobą.
- Wciąż widzisz we mnie tego
nierozgarniętego nastolatka z liceum?
- A kogo mam widzieć, co? –
odpowiedziała pytaniem na pytanie. – Znam cię tylko z tamtych czasów, w dodatku
nie za dobrze.
- Baśka, ja wiem, że byłem wtedy
zajęty swoimi sprawami, a i ty nie szukałaś przyjaciół, ale nie jesteśmy już
dziećmi – powiedział. – Chyba nie ma sensu się unikać, ani udawać, że się nie
znamy.
Dziewczyna
musiała przyznać mu rację. Gdy przyjrzała mu się dokładniej, niż do tej pory,
po raz pierwszy dostrzegła w nim mężczyznę, którym się stał. Rysy jego twarzy
wyostrzyły się, szczękę pokrywał kilkudniowy zarost, a spojrzenie niebieskich
oczu było mądre, pełne życiowego doświadczenia. Niewątpliwie się zmienił.
-
Tęsknisz czasami za domem, za rodziną? – zapytał.
- Nie – odparła Baśka z
przekonaniem. – Wiem, że rodzina jest dla wielu ludzi priorytetem, ale nie dla
mnie.
- Człowiek to zwierzę stadne, nie
może żyć w odosobnieniu od innych.
- Wybacz, Michał, ale nie ty
będziesz mi mówił, co mogę, a czego nie – zirytowała się. – Pozwól, że sama
zdecyduję, co jest dla mnie najlepsze.
- Jasne, nie chciałem ci
matkować. Po prostu wydaje mi się, że takie przy takim trybie życia, ciężko
nazwać je szczęśliwym.
- Trochę przesadzasz. Przecież ja
się nie alienuję! Chodzę do pracy, w której kontaktuję się z ludźmi, a teraz
siedzę tutaj z tobą. Jestem samodzielna, nie samotna.
Do
ich stolika podeszła kelnerka, która zabrała puste filiżanki i położyła
skórzaną książeczkę z rachunkiem w środku. Baśka pochyliła się nad okrytym
szydełkowanym obrusikiem blatem, spoglądając na trzymane w rękach Kubiaka rozliczenie.
-
Zapłacę za ciebie – powiedział, gdy zauważył, jak przetrzepuje kieszenie w
poszukiwaniu gotówki.
- Nie! – zaprzeczyła, może nieco
zbyt gwałtownie, po czym dodała z wstydliwym uśmiechem: - Przecież nie jesteśmy
na randce.
- Baśka, nie wygłupiaj się. –
Sięgnął do kieszeni spodni, by wyciągnąć z niej portfel.
- Serio, nie trzeba. – Dziewczyna
gwałtownie zerwała się z krzesła i rzuciła na stół zmięty banknot. – Muszę
lecieć.
- Poczekaj, odwiozę cię chociaż.
– Michał był kompletnie zdezorientowany.
- Przejdę się. – Posłała mu
spojrzenie, pod którego ciężarem natychmiastowo opadł na miejsce.
- Spotkamy się jeszcze? –
zapytał, nie potrafiąc ukryć nadziei w głosie.
Baśka
stanęła z ręką trzymaną na klamce i odwróciła się w jego stronę.
-
Koniecznie– odparła jakby po namyśle, po czym wyszła z kawiarni.________________________
rok szkolny się zaczął, a ja już od początku mam mnóstwo nauki. klasa maturalna, to dla nauczycieli ulubiony okres dręczenia uczniów, więc obecność czasu wolnego jest u mnie znikoma. przez to ciężko mi wygospodarować chwilę, by napisać coś nowego, a jeżeli już tę chwilę znajdę, to niejednokrotnie jestem tak wypompowana, że brakuje mi siły i pomysłów. nie mam zamiaru przerywać tej historii, bardzo chcę ją skończyć, w dodatku skończyć tak, jak to zaplanowałam na początku. jednak rozdziały będą pojawiać się rzadziej. postaram się, aby te przerwy były tak najkrótsze, jak to tylko możliwe.
mam też prośbę. komentarze, jak sama nazwa wskazuje, służą do komentowania. dlatego jeżeli ktoś chce zyskać rozgłos dla swojego bloga, to źle trafił. reklamę spod poprzedniego rozdziału już usunęłam i tak będę czynić z każdym kolejnym pozostawionym tu ewidentnym SPAMem. jeżeli nie macie nic do napisania na temat powyższego posta, to nie piszcie nic.
pozdrawiam i przepraszam za ewentualne błędy składniowe, ale po tym tygodniu padam na pysk i zaraz po meczu naszych chłopaków udaję się na zasłużony odpoczynek.
aśka.
To dobrze ze u progu Baskowych drzwi pojawił się taki Michał, który choć drzwi mu się nie otwiera pcha się drzwiami i oknami, a i zastrasza klaksonem starsze panie kiedy to nie pomoga. Pozostaje zmiekczyc Basie i pokazać, ze Kubiak nie jest zły i mógłby zostać na dłużej.
OdpowiedzUsuńSzykują się zmiany w życiu Baśki. Kubiak nie da o sobie zapomnieć. I bardzo dobrze.
OdpowiedzUsuńDoskonale rozumiem brak czasu i tym bardziej cieszę się, że nie przerywasz tej historii :)
Basia się nam rozkręca! Spotkanie z Kubiakiem ewidentnie wyszło jej na dobre :) oby coś większego narodziło się z tej znajomości ;)
OdpowiedzUsuńawww, kotek <3 ja mam swoje ukochane cztery kocięta, o czym zdążyłaś się już przekonać ; )
Przebrnęłam przez dotychczas opublikowane rozdziały, mimo, że nie lubuję się w "siatkarskich" opowiadaniach. Szczerze mówiąc to Twoje jest pierwszym z tego typu jakie przeczytałam. Jestem pod wielkim wrażeniem. Niesamowicie piszesz. Potrafisz znakomicie zaintrygować, nawet do tego stopnia, że z pozoru nudne momenty są porażająco wciągające.
OdpowiedzUsuńOd tego momentu zyskałaś nową stałą czytelniczkę.
P.S. Dziękuję za jedną z najlepiej spędzonych godzin w moim życiu. :)
jejku, nawet nie wiesz, jak przyjemnie mi się zrobiło, czytając Twój komentarz :) ogromnie się cieszę, że akurat to opowiadanie postanowiłaś przeczytać i miło mi, że Ci się spodobało. bardzo dziękuję :)
UsuńEeej Kubianio taki mm taki mmm ale nie taki mm jak Cichy bo Piotrek to klasa sama w sobie ale Kubianio taki intrygujjący mmm. Baśka będzie jego. Czuje to po kościach...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Anka