poniedziałek, 30 września 2013

Wiesz, jak to jest, gdy jesteś nowy w tej grze.

            Ilość krwi płynącej w jej żyłach była prawdopodobnie niewiele większa od ilości znajdującego się w nich alkoholu. W głowie kręciło jej się jak podczas szalonej przejażdżki na karuzeli – pierwszej i ostatniej w jej życiu. Chwiejnym krokiem podeszła do kontuaru, by usiąść na barowym stołku. Czuła, że jeśli wypije jeszcze choćby kroplę czegokolwiek mocniejszego niż woda niegazowana, to zwróci całą zawartość żołądka, łącznie z tymże organem i nawet nie zdąży doczołgać się do łazienki.
            -Coś podać? – zapytał młody barman.
- Nie, dzięki – odparła Baśka. Na samą myśl robiło jej się niedobrze. – Na dziś już starczy.
- Limit gotówki? Spoko, na koszt firmy.
- Raczej kres możliwości – przyznała.
            Chłopak i tak podsunął jej pełny kieliszek.
            - Serio, nie powinnam…
- Do dna – zakomenderował chłopak, polewając też sobie.
            Baśka świadoma ewentualnych niepożądanych skutków, wzięła szkło do ręki i przystawiwszy je sobie do ust, opróżniła cały za pierwszym razem. O dziwo, nic nie zbierało jej się w przełyku.
            - Ktoś tu mówił o kresie możliwości? – Barman bez pytania o zgodę uzupełnił jej kieliszek.
- Nie lubię, gdy alkohol się marnuje – wyjaśniła, skupiając wszystkie moce na tym, by słowa, które wypowiada nie zamieniły się w pijacki bełkot..
            Chłopak roześmiał się. Miał ujmujące dołeczki w policzkach i zęby tak białe, że mógłby występować w reklamie pasty do zębów.
            - Jestem Kamil. – Wyciągnął rękę ponad barem.
- Baśka.- Dziewczyna uścisnęła jego dłoń.
            Z reguły w obawie przed całkowitym zdemaskowaniem wymyślała na poczekaniu jakieś fałszywe imię, gdyż ilość Barbar w wieku dwudziestu pięciu lat zapewne nie jest nieprzebrana, ale tym razem nawet się nie wysilała. Od niedawna Kodeks Ascety, który obowiązywał przez całe jej życie stracił ważność.
            - Jesteś stąd? – zapytał barman.
            Pokręciła przecząco głową.
            - Przyjechałaś tu sama?
- Gdybym przyjechała tu z kimś, to spędzałabym wieczory z nim, a nie w podrzędnych pubach.
- Wszystko w porządku? – zapytał, splatając palce i przypatrując jej się uważnie.
- Słucham? – Baśka otrząsnęła się zaskoczona.
- Wydaje mi się, że coś cię gryzie.
- A kim ty, do cholery jesteś? – zirytowała się. – Pracujesz w Sokołówce, a wieczorami stoisz za barem?
- Często mam do czynienia z ludźmi – odparł spokojnie, pociągając łyk ze stojącej przed nim drinkówki. – Pracując tutaj wiem więcej, niż gdybym zrobił magisterkę z psychologii.
            Baśka przez chwilę miała ochotę znokautować chłopaka i czym prędzej opuścić bar, jednak nagle cała złość z niej odpłynęła. Wyrwała Kamilowi szklankę z ręki, wypijając wszystko jednym haustem. Z żalem odkryła, że to tylko cola.
            - Pamiętasz, kiedy ostatni raz znajdowałeś się w zupełnie nowej dla ciebie sytuacji? – zaczęła w końcu.
            Skinął głową, spojrzeniem zachęcając ją, by kontynuowała.
            - No to ja właśnie w takiej sytuacji jestem – westchnęła. – W dodatku może ona całkowicie zmienić moje życie. Już i tak porzuciłam większość swoich dotychczasowych zasad…
- Chodzi o faceta? – odważył się zapytać.
            Już miała zaprzeczyć, powiedzieć, że to tylko niedojrzały chłoptaś, który nie ma pojęcia o prawdziwym świecie, bo jego życie jest kolorowe i usłane różami, ale w tym samym momencie przypomniała sobie płytkie zmarszczki wokół pełnych powagi oczu i spokojną twarz o wyraźnie zarysowanej linii szczęki. Przytaknęła.
            - Ale to nie jest tak jak myślisz! – dodała pospiesznie. – Chodzi o to, że…
- Ile się znacie? – przerwał jej wyjaśnienia spokojnym głosem.
- Zależy jak rozumiesz to słowo. – Czuła, jak alkohol pierwszy raz w życiu wyrzuca z jej ust słowa, a nie na wpół strawione resztki jedzenia. – Znamy się od dziecka, ale pierwszy raz rozmawialiśmy jakiś tydzień temu.
- Długo do tego dojrzewaliście – zaśmiał się chłopak.
- Można powiedzieć, że odnaleźliśmy się na końcu świata – zawtórowała mu Baśka. – Ale nie wiem, czy to dobrze.
- Czujesz coś do niego?
- Jest w porządku – odparła, wzruszając obojętnie ramionami. – Ale nie przesadzajmy.
- Wydaje mi się, że nie przepadasz za ludźmi.
- To za dużo powiedziane. Po prostu lubię iść ulicą ze świadomością, że nie spotkam nikogo, przed kim będę musiała sztucznie się uśmiechać i kłamliwie zapewniać, że tak bardzo się cieszę, że go widzę. Niesamowicie irytują mnie takie pseudo wymiany uprzejmości, podczas których ludzie wmawiają sobie, jak to miło jest spotkać się przypadkiem, a później wyciągają portfele, żeby pochwalić się zdjęciami swojego wypasionego samochodu, wypasionej willi z basenem i równie wypasionych dzieci. Czasem znajdzie się nawet jakiś kolosalny rachunek za wakacje na Hawajach…
- Nie znam cię, ale jestem przekonany, że bardzo się zmieniłaś od czasu wyjazdu.
- Uważasz tak, bo…?
- Bo siedzisz tutaj ze mną.
- Nie piję do lustra, bo to oznaczałoby, że popadłam w alkoholizm – odburknęła. – W dodatku jesteś dla mnie całkowicie obcym człowiekiem. Mogę ci powiedzieć wszystko, bo i tak nie będziesz w stu procentach pewien, czy przypadkiem nie łżę jak pies.
- Nie robisz tego.
- Skąd wiesz? Wszystko mogłam zmyślić, od mojego imienia, po tę litanię o kontaktach międzyludzkich.
- Już ci mówiłem, że znam się trochę na ludziach.
- Okej, ale to, że się przed tobą wygadałam, nie nakłada na mnie żadnych obowiązków – oznajmiła triumfalnym tonem. – Istnieje ogromne prawdopodobieństwo, że jeśli nie przyjdę tutaj po raz drugi, to już nigdy w życiu cię nie spotkam.
- Wolałbym, żebyś jednak jeszcze kiedyś wpadła.
- Chyba że stąd wyjadę.
- Tak często zmieniasz miejsce zamieszkania? – zdziwił się.
- Przynajmniej raz w miesiącu. – Uśmiechnęła się niewinnie.
- Mam nadzieję, że nie jesteś poszukiwana listem gończym.
- A wyglądam na niebezpieczną?
- Nie.
- Widzisz, pozory mylą.
- W takim razie muszę zadzwonić na policję.
            Uśmiechnęła się, chociaż w głębi duszy zaczęła poważnie zastanawiać się nad tym, czy nie opuścić Jastrzębia. To miasto zdawało się na siłę ją resocjalizować i uspołeczniać, najpierw robiąc z niej opiekunkę do dziecka, a później znajdując jej znajomych. Przejmowało pewnego rodzaju rolę moralizatorską, w której najwidoczniej nie sprawdzili się jej rodzice. A skoro własnej rodzinie nie dała możliwości zaprezentowania ich umiejętności wychowawczych, to dlaczego miała pozwolić na to całej społeczności?
            - Rany, właśnie przeżywam dejavu. - Pokręciła z niedowierzaniem głową.
- Czyżbyś często robiła takie tournee po knajpach?
- Nie! – zaprzeczyła gwałtownie. – Jeszcze kilka dni temu to ja stałam za barem, robiąc psychoanalizę komuś tak pijanemu, że zaczął mi się zwierzać.
            Nie zdradziła, że tym kimś pijanym był podmiot ich niedawnej rozmowy. Wolała nie robić z siebie większej kretynki, niż zrobiła do tej pory. Za jak bardzo niestabilną emocjonalnie osobę by ją wtedy wziął? Nie chciała stać się bohaterką anegdotek, które Kamil mógłby później opowiadać znajomym podczas jakiejś zakrapianej alkoholem posiadówki.
            - Dobra, koniec tego dobrego – westchnęła Baśka. – Na mnie już czas.
- Serio? – Chłopak wyglądał na prawdziwie zawiedzionego.
- Trzeba zarobić na kolejną wizytę – odparła. – Twoja poradnia psychologiczna nie należy do najtańszych.
- Zamówić ci taksówkę? – zaproponował.
- Nie trzeba. – Dziewczyna zsunęła się z krzesła, sprawdzając, czy jej zmysł równowagi funkcjonuje prawidłowo. – Przewietrzę się, dobrze mi to zrobi.
- Masz. – Barman wcisnął jej w rękę kawałek paragonu, na którego odwrocie wypisał rząd cyfr. – Jakbyś miała ochotę, to zadzwoń. I wpadnij jeszcze kiedyś.
- Dzięki. – Baśka wrzuciła kartkę z numerem telefonu do torebki, świadoma tego, że i tak nigdy do niego nie zadzwoni, ani też nie pojawi się w tym barze po raz kolejny. – Na razie.

3 komentarze:

  1. Chociaż raz alkohol zrobił coś pożytecznego. Nie jestem pewna, czy w innym wypadku Baśka odważyłaby się na rozmowę. Jastrzębie dobrze na nią działa, nie powinna wyjeżdżać. Tym bardziej, że teraz nie jest tu sama...:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Wiesz co Ci powiem? Jak na tak długą przerwę ten rozdział jest zdecydowanie zbyt krótki.

    OdpowiedzUsuń
  3. Tęęęskniłam.
    Kurdę właśnie mam podobnie jak Imperfecta co do alkoholu. Dobrze, że w końcu on rozwiązał język Baśce.
    Niech ona nie wyjeżdżaaa...

    Heroiczność czwarta- Stan zdrowia Łucji z godziny na godzinę diametralnie się zmienił. Przy niej dziwnym zbiegiem okolicznośći pojawił się młody przyjmujący Skry. Co z tego wynikło? Czemu Łucja 'pluje' krwią? Czy młoda dziewczyna wyjdzie z tej opresji cało? Wszystkiego dowiesz się w nowym rozdziale na którego serdecznie zapraszam heroicznanaiwnosc.blogspot.com
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń