Ilość
krwi płynącej w jej żyłach była prawdopodobnie niewiele większa od ilości
znajdującego się w nich alkoholu. W głowie kręciło jej się jak podczas szalonej
przejażdżki na karuzeli – pierwszej i ostatniej w jej życiu. Chwiejnym krokiem
podeszła do kontuaru, by usiąść na barowym stołku. Czuła, że jeśli wypije
jeszcze choćby kroplę czegokolwiek mocniejszego niż woda niegazowana, to zwróci
całą zawartość żołądka, łącznie z tymże organem i nawet nie zdąży doczołgać się
do łazienki.
-Coś
podać? – zapytał młody barman.
- Nie, dzięki – odparła Baśka. Na
samą myśl robiło jej się niedobrze. – Na dziś już starczy.
- Limit gotówki? Spoko, na koszt
firmy.
- Raczej kres możliwości –
przyznała.
Chłopak
i tak podsunął jej pełny kieliszek.
-
Serio, nie powinnam…
- Do dna – zakomenderował
chłopak, polewając też sobie.
Baśka
świadoma ewentualnych niepożądanych skutków, wzięła szkło do ręki i
przystawiwszy je sobie do ust, opróżniła cały za pierwszym razem. O dziwo, nic
nie zbierało jej się w przełyku.
-
Ktoś tu mówił o kresie możliwości? – Barman bez pytania o zgodę uzupełnił jej
kieliszek.
- Nie lubię, gdy alkohol się
marnuje – wyjaśniła, skupiając wszystkie moce na tym, by słowa, które wypowiada
nie zamieniły się w pijacki bełkot..
Chłopak
roześmiał się. Miał ujmujące dołeczki w policzkach i zęby tak białe, że mógłby
występować w reklamie pasty do zębów.
-
Jestem Kamil. – Wyciągnął rękę ponad barem.
- Baśka.- Dziewczyna uścisnęła
jego dłoń.
Z
reguły w obawie przed całkowitym zdemaskowaniem wymyślała na poczekaniu jakieś
fałszywe imię, gdyż ilość Barbar w wieku dwudziestu pięciu lat zapewne nie jest
nieprzebrana, ale tym razem nawet się nie wysilała. Od niedawna Kodeks Ascety,
który obowiązywał przez całe jej życie stracił ważność.
-
Jesteś stąd? – zapytał barman.
Pokręciła
przecząco głową.
-
Przyjechałaś tu sama?
- Gdybym przyjechała tu z kimś,
to spędzałabym wieczory z nim, a nie w podrzędnych pubach.
- Wszystko w porządku? – zapytał,
splatając palce i przypatrując jej się uważnie.
- Słucham? – Baśka otrząsnęła się
zaskoczona.
- Wydaje mi się, że coś cię
gryzie.
- A kim ty, do cholery jesteś? –
zirytowała się. – Pracujesz w Sokołówce, a wieczorami stoisz za barem?
- Często mam do czynienia z
ludźmi – odparł spokojnie, pociągając łyk ze stojącej przed nim drinkówki. –
Pracując tutaj wiem więcej, niż gdybym zrobił magisterkę z psychologii.
Baśka
przez chwilę miała ochotę znokautować chłopaka i czym prędzej opuścić bar,
jednak nagle cała złość z niej odpłynęła. Wyrwała Kamilowi szklankę z ręki,
wypijając wszystko jednym haustem. Z żalem odkryła, że to tylko cola.
-
Pamiętasz, kiedy ostatni raz znajdowałeś się w zupełnie nowej dla ciebie
sytuacji? – zaczęła w końcu.
Skinął
głową, spojrzeniem zachęcając ją, by kontynuowała.
-
No to ja właśnie w takiej sytuacji jestem – westchnęła. – W dodatku może ona
całkowicie zmienić moje życie. Już i tak porzuciłam większość swoich
dotychczasowych zasad…
- Chodzi o faceta? – odważył się
zapytać.
Już
miała zaprzeczyć, powiedzieć, że to tylko niedojrzały chłoptaś, który nie ma
pojęcia o prawdziwym świecie, bo jego życie jest kolorowe i usłane różami, ale
w tym samym momencie przypomniała sobie płytkie zmarszczki wokół pełnych powagi
oczu i spokojną twarz o wyraźnie zarysowanej linii szczęki. Przytaknęła.
-
Ale to nie jest tak jak myślisz! – dodała pospiesznie. – Chodzi o to, że…
- Ile się znacie? – przerwał jej
wyjaśnienia spokojnym głosem.
- Zależy jak rozumiesz to słowo.
– Czuła, jak alkohol pierwszy raz w życiu wyrzuca z jej ust słowa, a nie na
wpół strawione resztki jedzenia. – Znamy się od dziecka, ale pierwszy raz
rozmawialiśmy jakiś tydzień temu.
- Długo do tego dojrzewaliście –
zaśmiał się chłopak.
- Można powiedzieć, że
odnaleźliśmy się na końcu świata – zawtórowała mu Baśka. – Ale nie wiem, czy to
dobrze.
- Czujesz coś do niego?
- Jest w porządku – odparła,
wzruszając obojętnie ramionami. – Ale nie przesadzajmy.
- Wydaje mi się, że nie
przepadasz za ludźmi.
- To za dużo powiedziane. Po
prostu lubię iść ulicą ze świadomością, że nie spotkam nikogo, przed kim będę
musiała sztucznie się uśmiechać i kłamliwie zapewniać, że tak bardzo się cieszę,
że go widzę. Niesamowicie irytują mnie takie pseudo wymiany uprzejmości,
podczas których ludzie wmawiają sobie, jak to miło jest spotkać się
przypadkiem, a później wyciągają portfele, żeby pochwalić się zdjęciami swojego
wypasionego samochodu, wypasionej willi z basenem i równie wypasionych dzieci. Czasem
znajdzie się nawet jakiś kolosalny rachunek za wakacje na Hawajach…
- Nie znam cię, ale jestem
przekonany, że bardzo się zmieniłaś od czasu wyjazdu.
- Uważasz tak, bo…?
- Bo siedzisz tutaj ze mną.
- Nie piję do lustra, bo to
oznaczałoby, że popadłam w alkoholizm – odburknęła. – W dodatku jesteś dla mnie
całkowicie obcym człowiekiem. Mogę ci powiedzieć wszystko, bo i tak nie
będziesz w stu procentach pewien, czy przypadkiem nie łżę jak pies.
- Nie robisz tego.
- Skąd wiesz? Wszystko mogłam
zmyślić, od mojego imienia, po tę litanię o kontaktach międzyludzkich.
- Już ci mówiłem, że znam się
trochę na ludziach.
- Okej, ale to, że się przed tobą
wygadałam, nie nakłada na mnie żadnych obowiązków – oznajmiła triumfalnym tonem.
– Istnieje ogromne prawdopodobieństwo, że jeśli nie przyjdę tutaj po raz drugi,
to już nigdy w życiu cię nie spotkam.
- Wolałbym, żebyś jednak jeszcze
kiedyś wpadła.
- Chyba że stąd wyjadę.
- Tak często zmieniasz miejsce
zamieszkania? – zdziwił się.
- Przynajmniej raz w miesiącu. –
Uśmiechnęła się niewinnie.
- Mam nadzieję, że nie jesteś
poszukiwana listem gończym.
- A wyglądam na niebezpieczną?
- Nie.
- Widzisz, pozory mylą.
- W takim razie muszę zadzwonić
na policję.
Uśmiechnęła
się, chociaż w głębi duszy zaczęła poważnie zastanawiać się nad tym, czy nie
opuścić Jastrzębia. To miasto zdawało się na siłę ją resocjalizować i
uspołeczniać, najpierw robiąc z niej opiekunkę do dziecka, a później znajdując
jej znajomych. Przejmowało pewnego rodzaju rolę moralizatorską, w której
najwidoczniej nie sprawdzili się jej rodzice. A skoro własnej rodzinie nie dała
możliwości zaprezentowania ich umiejętności wychowawczych, to dlaczego miała
pozwolić na to całej społeczności?
-
Rany, właśnie przeżywam dejavu. - Pokręciła z niedowierzaniem głową.
- Czyżbyś często robiła takie
tournee po knajpach?
- Nie! – zaprzeczyła gwałtownie.
– Jeszcze kilka dni temu to ja stałam za barem, robiąc psychoanalizę komuś tak
pijanemu, że zaczął mi się zwierzać.
Nie
zdradziła, że tym kimś pijanym był podmiot ich niedawnej rozmowy. Wolała nie
robić z siebie większej kretynki, niż zrobiła do tej pory. Za jak bardzo
niestabilną emocjonalnie osobę by ją wtedy wziął? Nie chciała stać się
bohaterką anegdotek, które Kamil mógłby później opowiadać znajomym podczas
jakiejś zakrapianej alkoholem posiadówki.
-
Dobra, koniec tego dobrego – westchnęła Baśka. – Na mnie już czas.
- Serio? – Chłopak wyglądał na
prawdziwie zawiedzionego.
- Trzeba zarobić na kolejną
wizytę – odparła. – Twoja poradnia psychologiczna nie należy do najtańszych.
- Zamówić ci taksówkę? –
zaproponował.
- Nie trzeba. – Dziewczyna
zsunęła się z krzesła, sprawdzając, czy jej zmysł równowagi funkcjonuje
prawidłowo. – Przewietrzę się, dobrze mi to zrobi.
- Masz. – Barman wcisnął jej w
rękę kawałek paragonu, na którego odwrocie wypisał rząd cyfr. – Jakbyś miała
ochotę, to zadzwoń. I wpadnij jeszcze kiedyś.
- Dzięki. – Baśka wrzuciła kartkę
z numerem telefonu do torebki, świadoma tego, że i tak nigdy do niego nie
zadzwoni, ani też nie pojawi się w tym barze po raz kolejny. – Na razie.
Chociaż raz alkohol zrobił coś pożytecznego. Nie jestem pewna, czy w innym wypadku Baśka odważyłaby się na rozmowę. Jastrzębie dobrze na nią działa, nie powinna wyjeżdżać. Tym bardziej, że teraz nie jest tu sama...:)
OdpowiedzUsuńWiesz co Ci powiem? Jak na tak długą przerwę ten rozdział jest zdecydowanie zbyt krótki.
OdpowiedzUsuńTęęęskniłam.
OdpowiedzUsuńKurdę właśnie mam podobnie jak Imperfecta co do alkoholu. Dobrze, że w końcu on rozwiązał język Baśce.
Niech ona nie wyjeżdżaaa...
Heroiczność czwarta- Stan zdrowia Łucji z godziny na godzinę diametralnie się zmienił. Przy niej dziwnym zbiegiem okolicznośći pojawił się młody przyjmujący Skry. Co z tego wynikło? Czemu Łucja 'pluje' krwią? Czy młoda dziewczyna wyjdzie z tej opresji cało? Wszystkiego dowiesz się w nowym rozdziale na którego serdecznie zapraszam heroicznanaiwnosc.blogspot.com
Pozdrawiam