czwartek, 10 października 2013

Jestem szklanką wody, co tęskni do oceanu. Uwolnij mnie.

            Jesień, która nastała Jastrzębiu w żaden sposób nie przypominała już tej pięknej, pachnącej gorącą czekoladą pory roku w kolorze cynamonu. Niebo było szare, przesłonięte ciężkimi chmurami, spod których nawet sporadycznie nie przebijało się słońce. Ogołocone gałęzie drzew tylko wzmagały melancholię tej aury, a chodniki i parkowe alejki zamiast dywanów niedawno spadłych liści we wszelakich odcieniach żółci, czerwieni i złota, pokrywały głębokie kałuże.
            Baśka dokładniej opatuliła się wełnianym szalikiem. Wiejący wiatr przynosił dokuczliwe zimno, a jakby tego było mało, z każdym jego podmuchem nadlatywały drobne krople deszczu, osiadłe na gałązkach krzewów po nocnej ulewie. Dziewczyna wzdrygnęła się, gdy mocniejszy podmuch wiatru ogarnął ją swym przeraźliwym mrozem.
            Park był zupełnie pusty. Słychać było tylko świszczące powiewy i charakterystyczny cmokający dźwięk baśkowych butów, który pojawiał się z każdym krokiem stawianym na błotnistej alejce. Coraz bardziej żałowała, że nie umówiła się z Michałem w jakimś innym miejscu, w którym byłoby centralne ogrzewanie, a uśmiechnięte panie kelnerki podawałyby pachnącą, świeżo zmieloną kawę w dużym kubku, o który można byłoby ogrzać skostniałe dłonie.
            Nagle dziewczyna poczuła, jak coś ciężkiego rzuca się na nią z rozpędem. Gdy zauważyła ogromnego rottweilera opierającego się przednimi łapami o jej nogi, odskoczyła gwałtownie i przerażona zaczęła krzyczeć w niebogłosy.
            - O, widzę, że już się zaprzyjaźniliście. – Uśmiechnięty Kubiak, spacerując powolnym krokiem wyłonił się zza zakrętu.
- Co to jest? – wycedziła przez zęby dziewczyna.
- No, kolego, nie przedstawiłeś się? – Poklepał psa po prawym boku. – Basiu, oto Niko.
- Na cholerę wziąłeś ze sobą tego zabójcę na czterech łapach?!
- Pomyślałem, że fajnie będzie, jak się poznacie.
- Trzeba było od razu przyprowadzić całą rodzinę – mruknęła, próbując zetrzeć z dżinsów błotniste ślady psich łap.
- Bardzo cię ubrudził? – Michał zaczął przeczesywać kieszenie w poszukiwaniu chusteczek higienicznych. – Przepraszam, on po prostu czasami nie kontroluje swojej radości.
- W porządku, to nic takiego, spierze się – westchnąwszy, machnęła ręką. – A jak nie, to najwyżej odkupisz mi spodnie.
- Przeszkadza ci, że zabrałem Niko ze sobą? – Wyglądał na zmieszanego.
- Powiedzmy, że nie przepadam za psami, odkąd jakieś dwadzieścia lat temu poszczułeś mnie toczącym pianę z pyska bydlęciem – odparła.
- To byłaś ty? – Kubiak wybałuszył oczy ze zdziwienia i wybuchnął niepohamowanym śmiechem.
- Nie rozumiem, dlaczego tak bardzo cię to bawi.
- Bo jakoś nie mogę w to uwierzyć… – odparł, wciąż chichocąc. – Naprawdę byłaś tą małą beksą?
- Nie byłam beksą! – obruszyła się Baśka.
- Byłaś. Płakałaś tak głośno, że całe osiedle cię słyszało. Oj, nieźle mi się wtedy dostało od ojca…
- Należało ci się – prychnęła. – W wieku pięciu lat prawie umarłam na zawał.
- Ale zabawa była przednia.
- Jak dla kogo… - mruknęła.
- Dobra, nie obrażaj się. – Wymierzył jej kuksańca w bok. – Było, minęło.
- Uraz mam do dzisiaj.
- To co, mam przywiązać psa do najbliższego drzewa i zostawić na pastwę losu? – Zrobił smutną minę.
- Aż mnie kusi, żeby odpowiedzieć twierdząco, ale nie jestem taka – odparła. – Niech idzie, tylko trzymaj go z daleka ode mnie.
            Michał wyglądał, jakby chciał zamerdać ogonem ze szczęścia, ale z oczywistych powodów nie mógł tego uczynić. Zamiast niego zrobił to pies, który najwyraźniej zrozumiał słowa Baśki, bo cały czas trzymał się od niej na bezpieczną odległość i tylko od czasu do czasu rzucał jej czujne spojrzenia.
            Dziewczyna zauważyła, że przestała już się trząść. Nie wiedziała, czy spowodowało to żwawe tempo, jakim się poruszali, czy dziwne ciepło bijące od Kubiaka, ale tylko wciąż niezmienne lodowate powietrze, które wdychała, powstrzymywało ją od rozpięcia zamka błyskawicznego kurtki. Chociaż może tygodniowa wegetacja w łóżku i leczenie zapalenia gardła, oprócz odleżyn, przyniosłaby też pewne korzyści i zmusiłaby ją do zaprzestania robienia kolejnych głupot, jak nazywała te mające coraz częściej miejsce spotkania z Michałem.
            Gdy wyszli z opustoszałego parku na ruchliwą ulicę, Baśka odniosła wrażenie, że znalazła się w zupełnie innej czasoprzestrzeni. Rzadko pojawiała się w centrum Jastrzębia w godzinach popołudniowego szczytu, więc nie miała wcześniej zbyt wielu okazji, by zobaczyć tak nieprzebrane tłumy ludzi, szczelnie poowijanych szalikami, z rękoma utkwionymi w kieszeniach, a głowami w kapturach, którzy szybkim krokiem podążali w tylko sobie znanych kierunkach. Baśka i Michał niejednokrotnie musieli uciekać na boki, by uniknąć stratowania przez spieszących się przechodniów.
            Wtem poczuli, że nie zrobią już ani kroku więcej. Zostali otoczeni przez grupę uczniów pobliskiego gimnazjum, którzy z podnieceniem przypatrywali się Michałowi.
            - Panie Kubiak! Dziku! – przekrzykiwali się wzajemnie, wymachując telefonami i wyciągniętymi z plecaków notesami.
- Dzisiaj mam dzień wolny – zwrócił się do dziewczyny, która zdążyła już ustawić się przy jego boku i czekała, aż jej koleżanka zrobi zdjęcie.
- Tylko to jedno, proszę – powiedziała błagalnym tonem.
- Jeśli zgodzę się na to jedno, to pozostałym też nie będę mógł odmówić. – Michał był nieugięty. – Zapraszam w przyszłą sobotę na halę.
- A autografy? – odezwał się ktoś z tyłu.
            Przez chwilę się wahał, ale w końcu dał za wygraną i westchnął:
            - Dobra, dawajcie te zeszyty.
            Michał złożył kilkanaście podpisów na podstawionych mu pod nos kartkach i – wyrażając nadzieję, że nikt podstępem nie dał mu do podpisania jakiegoś usprawiedliwienia – wyprowadził Baśkę i Niko z tłumu.
            - Nie wiedziałam, że jesteś taki sławny – powiedziała dziewczyna, nie kryjąc zdumienia.
- Rozpoznawalny – poprawił ją. – To chyba lepsze określenie.
- Tak czy siak wolałabym jutro nie zobaczyć naszych wspólnych zdjęć na łamach jakiegoś brukowca – roześmiała się.
- Jestem siatkarzem, a nie celebrytą – oburzył się Kubiak.
 - Przecież tylko żartowałam! – Baśka dźgnęła go w żebra, a raczej w ortalionowy materiał kurtki, która te żebra okrywała. – Musisz całkiem nieźle grać w tę siatkówkę, skoro tak cię podziwiają.
- Przyjdź na mecz i sama zobacz – zaproponował.
- Nie, nie – zaczęła się wzbraniać. – Nie ma mowy.
- Dlaczego?
- Nawet nie mam pojęcia, o co w tym chodzi.
- To ci wytłumaczę. – Michałowi złość już minęła, a na jego twarzy pojawił się szeroki uśmiech.
- Serio, to nie dla mnie.
- Nie gadaj głupot, już postanowione. W przyszłą sobotę wpadnę po ciebie i razem pojedziemy na halę.
- Ale...
- Żadnych ‘ale’ – przerwał jej. – A teraz chodź po coś na rozgrzewkę. Dziwię się, że jeszcze nie zaczęłaś marudzić, że ci zimno i zamarzasz.
      Baśka pokręciła z dezaprobatą głową, ale nic już nie powiedziała, tylko pozwoliła Michałowi poprowadzić się w stronę najbliższego punktu sprzedaży gorących napojów. Może jeszcze zmienię zdanie pomyślała. A jak nie, to po prostu nie pójdę. Przecież wołami mnie nie zaciągnie.
            Powoli zaczynała czuć się swobodnie w towarzystwie Kubiaka. Nie doznawała żadnego nerwowego ścisku w żołądku, ani nie rozglądała się gorączkowo wokół, mając ochotę zapaść się pod ziemię. Nawet gdy nieopatrznie wpadła na niego podczas próby ominięcia prującej przez tłum jak buldożer staruszki, nieomal powalając go przy tym na ziemię, nie spuściła skrępowana wzroku, tylko roześmiała się, pomagając mu złapać równowagę.

            - Potrzymaj na chwilę smycz – zakomenderował Michał, kiedy dotarli do celu. – Za chwilę wrócę.
- Chyba żartujesz! – żachnęła się Baśka. – Sam sobie pilnuj tego potwora.
- Basia, przecież on nic ci nie zrobi – jęknął.
- Nie ma mowy. Ja idę po picie, a ty czekasz tutaj razem ze swoim czworonożnym kumplem.
            Odwróciła się na pięcie, znikając we wnętrzu popularnego baru szybkiej obsługi, będącego główną przyczyną otyłości wśród mieszkańców Stanów Zjednoczonych. Michał pokręcił z politowaniem głową. Nigdy jeszcze nie spotkał kogoś, kto aż tak bardzo pragnie za każdym razem postawić na swoim. Co więcej, zawsze to on był uważany przez swoich znajomych za najbardziej upartego człowieka na ziemi. W konfrontacji z Baśką nie miał jednak najmniejszych szans. Jakakolwiek próba podjęcia walki z nią kończyła się fiaskiem. Oprócz, że była cholernie wymagającym przeciwnikiem, to Michał miał w pamięci słowa ojca, zgodnie z którymi decyzję kobiety należy respektować, o ile nie stwarza ona zagrożenia dla niej samej lub dla innych ludzi. A Baśka, pomimo całej swojej siły i zawziętości, była kobietą.
         - Proszę. – Wcisnęła mu w rękę papierowy kubek z gorącą herbatą. – Widzisz, jak szybko się uwinęłam?
- Mam nadzieję, że nikt nie przypłacił tej twojej szybkości życiem.
- Za kogo ty mnie uważasz? – oburzyła się. – Jeszcze nigdy nikogo nie uderzyłam, ale jeżeli wciąż będziesz mnie prowokował, to wkrótce może nastąpić ten pierwszy raz.
- Uhu, powiało grozą – podkpiwał sobie.
- Nie znasz dnia ani godziny – wymruczała pod nosem.
- Nie zgrywaj takiej twardzielki, nie robi to na mnie wrażenia.
            Baśka popchnęła go z całej siły, ale Michał był na to przygotowany, więc nie powtórzyła się sytuacja sprzed kilkudziesięciu minut i chłopak tylko zachwiał się nieznacznie, z łatwością utrzymując pozycję pionową.
          - Zapisz się może na jakąś siłownię, czy coś – dogryzał jej.
- Wiesz co? – Dziewczyna obrzuciła go nienawistnym spojrzeniem. – Nie lubię cię.
          Urażona, zadarła nos do góry i zamaszystym krokiem ominęła Kubiaka.
          - Gdzie idziesz? – zapytał.
- Do domu.
- W takim razie ja cię odprowadzę.
            Dogonił ją dwoma susami i całą drogę szli obok siebie w milczeniu, oboje z trudem powstrzymując się od śmiechu. Wyglądali jak małe, droczące się ze sobą dzieci. Jakby próbowali nadrobić stracony czas, wrócić do przeszłości, którą spędzili oddzielnie, będąc jednocześnie tak blisko siebie. Baśka co jakiś czas spoglądała na Michała, czy ciągle za nią idzie, a on nie odstępował jej na krok, ciągnąc ze sobą na smyczy Niko.
            - Zadzwonię do ciebie wieczorem – obiecał Kubiak.
- Nie wiem, czy będę miała ochotę z tobą rozmawiać. – Udawanie obrażonej zupełnie jej nie wychodziło. – W dodatku nie masz mojego numeru.
- To mi go dasz. – Wyciągnął komórkę z kieszeni kurtki.
- Jeszcze czego – burknęła, ale po chwili nie wytrzymała i roześmiała się, wyrwawszy mu telefon.
          Wklepała kilka cyferek, zapisała je w pamięci telefonu i oddała go właścicielowi. Michał podziękował uśmiechem, poczym rzucił:
            - No to cześć.
            Baśka skinęła mu głową na pożegnanie, podrapała Niko za uchem, modląc się przy tym, żeby nie odgryzł jej ręki i weszła do klatki schodowej, gdzie w jej mieszkaniu na czwartym piętrze czekał na nią ciepły koc, jeszcze cieplejszy kot i paczka papierosów, prowokująca do rozmyślań.

5 komentarzy:

  1. O jak fajnie i miło się zrobiło :) Idealny rozdział na jesienny wieczór. Czyli mamy rozumieć, że wszystko zmierza w dobrym kierunku? ;D Może nawet Baśka przekona się do Niko? XD

    OdpowiedzUsuń
  2. Boże czemu ja jeszcze nie przeczytałam tego strasznie zajebistego rozdziału? Czemu? Bo jestem głupia. Tak bardzo mi się podoba, ta prostota, prostolinijność.
    Widzę, że Baśka i Misiek mają się ku sobie, bo to widać gołym ookiem. Cieszę się, że dziewczyna się przełamuje w stosunku do ukochanego czworonoga przyjmującego.

    Naiwność piąta- między dwojgiem niedawno obcych, a teraz bliskich dla siebie ludzi padają piękne słowa. Wyznanie, którego nie do końca się spodziewają. Co dalej będzie? Jak młoda dziewczyna zareaguje na tak bardzo wyczekiwane przez nią słowa? Czy Łucja odetnie się od swojej ukochanej samotności ? Wszystkiego dowiesz się w rozdziale na którego serdecznie Cię zapraszam http://heroicznanaiwnosc.blogspot.com/

    Pozdrawiam Annie

    OdpowiedzUsuń
  3. Trafiłam tutaj przypadkiem i bardzo się z tego cieszę! Piszesz wspaniale, aż chce się czytać! A początek? Aż zachciało mi się gorącej czekolady :) Z niecierpliwością czekam na następny, choć nie rozumiem jak Baśka mogła tak zareagować na psa. Rottweilery są cudowne <3

    W wolnym czasie zapraszam do siebie na www.non-clamabit.blogspot.com - mam nadzieję, że historia przypadnie Ci do gustu :) Serdecznie pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  4. Zapraszam na naiwność 6 - http://heroicznanaiwnosc.blogspot.com/
    Pozdrawiam Anka

    PS. TĘSKNI MI SIĘ ZA TOBĄ.

    OdpowiedzUsuń
  5. jesli mozesz ifnormuj mnie na splataneserca.blogspot.com :)

    OdpowiedzUsuń