niedziela, 3 listopada 2013

Wydawać by się mogło, że jesteśmy źle dobrani.

            Bez żadnego trudu pokonywała po dwa, a czasem nawet po trzy stopnie na raz, ale nie była w stanie pokonać uśmiechu, który cisnął jej się na usta. Pierwszym od dawna uśmiechu, nawet w najmniejszym procencie nieprzepełnionego kpiną, czy złośliwością. Uśmiechu, który pojawia się na twarzy ludzi szczęśliwych.
            Wpadła do mieszkania jak burza, czym wystraszyła wylegującego się przy drzwiach kota, który miauknął przerażony i z prędkością światła umknął na parapet.
            - Wybacz, Sierżancie – rzuciła, rozglądając się po pokoju, w poszukiwaniu popielniczki.
            W końcu z paczką papierosów w ręce usadowiła się wygodnie na zapadniętej sofie i okryła kocem z polaru. Po chwili dołączył do niej też futrzany przybłęda, pokonując trasę parapet-kanapa majestatycznym krokiem, dostojnie stawiając łapki na podłodze i co jakiś czas rzucając Baśce spojrzenie spode łba, sugerując tym samym, że nadal czuje się urażony jej bezuczuciowym powitaniem. Dziewczyna podrapała go za uchem, co natychmiast zmieniło nastrój zwierzęcia i całe mieszkanie wypełniło się odgłosem mruczenia.
           
***

            Następnego ranka obudziła się z ogromnym bólem karku po nocy spędzonej w niewygodnej pozycji. Z cierpiętniczym jękiem zwlekła się z tapczanu, po czym, rozmasowując sobie szyję, powlokła się do kuchni, ledwo powłócząc nogami. Napełniła jedzeniem kocią miskę, której właściciel na dźwięk otwieranej lodówki znikąd pojawił się w pomieszczeniu i wstawiła wodę na kawę. Wsłuchując się w szum czajnika, uważnie obserwowała pałaszującego konserwę rybną kota. Nie był już tą samą czworonożną kulką, która niespodziewanie wprowadziła się do baśkowego mieszkania. Tłuściutkie swego czasu boczki zapadły się, a pod skórą zaczął zarysowywać się kształt kręgosłupa. Jednak futerko nie straciło swej puszystości i dotychczasowego blasku, oczy wciąż błyszczały zdrowo, a ogon nieustannie sterczał zadarty do góry. Kot może nie był dokarmiany - a raczej przekarmiany - w takim stopniu, jak to miało miejsce u Starej Raszpli, ale komfort psychiczny wynikający ze zmiany miejsca zamieszkania pozwolił mu zachować zdrowie.
            Baśka nagle dostrzegła, jak bardzo jest podobna do tego zwierzęcia. Poza tym, że poruszała się na dwóch nogach i zwykła jadać z talerza, to niewiele ją od niego różniło. Jej wyprowadzka z rodzinnego domu w Wałczu również była ucieczką przed nadmierną kontrolą i nadgorliwością otaczających ją ludzi. Baśka uważała nawet, że oni nie tyle ją otaczali, co osaczali, narzucali jej swoją obecność w każdej chwili. Chcieli pomóc, a tak naprawdę tylko pogarszali sytuację. Dziewczyna szukała wolności, próbowała wyrwać się z tego piekła, w którym nie była w stanie nawet spokojnie oddychać. Odnosiła wrażenie, że ktoś zamknął ją w klatce i specjalnie wyrzucił klucz od kłódki przez okno, powtarzając wciąż, że to dla jej dobra.
            Kot jakby odczytał jej myśli, bo po opróżnieniu całej miski, oblizał się szorstkim różowym języczkiem i podszedł do dziewczyny, po czym jednym susem wskoczył jej na kolana. Baśka poczuła na skórze dłoni łaskoczący dotyk jego wąsów. Pogładziła zwierzę po grzbiecie, wyczuwając pod palcami jego żebra. Mruczał przyjaźnie, wpatrując się w nią okrągłymi oczami. Lubiła koty. Gdyby miała być zwierzęciem, na pewno byłaby jednym z nich; szarym dachowcem, podążającym własnymi ścieżkami. Chciałoby się powiedzieć nieprzywiązującym się do nikogo, ale wtem uświadomiła sobie, że Sierżant, bądź co bądź przedstawiciel tego wyzwolonego gatunku, chyba się do niej przywiązał. Ale czy ona przywiązała się do kogoś? Uczucie zwierzęcia odwzajemniała bez wątpienia. Cieszyła się, że gdy wracała do domu, od progu witało ją przyjazne miauknięcie. A co z Sebastianem? Owszem, lubiła go. Ceniła to, że może z nim normalnie porozmawiać, a on nie zadaje głupich pytań, nie próbuje wtrącać się w sprawy, które go nie dotyczą i szanuje jej życie prywatne, ale przywiązanie to zdecydowanie zbyt mocne słowo.
            Baśka usilnie próbowała odgonić od siebie to pytanie, ale jej umysł jakby na przekór jej staraniom usilnie je zadawał: jakie uczucie łączy ją z Michałem? Nie potrafiła wprost na nie odpowiedzieć. Jeszcze niedawno irytował ją sam dźwięk jego głosu, a teraz? Wiele się zmieniło, ale jak wiele? Czy potrafiłaby tak po prostu spakować się i wyjechać bez pożegnania? Po pewnym czasie pewnie przyzwyczaiłaby się do jego nieobecności, jednak jak długo by jej to zajęło? Jak często by o nim myślała? Czy miałaby momenty kryzysowe, w których chciałaby wrócić? Może każdego dnia czuwałaby przy telefonie, czekając, aż to on zadzwoni, powie, że za nią tęskni, że przyjedzie, żeby tylko powiedziała mu, gdzie jest?
Odruchowo sięgnęła po leżącą na stole komórkę i spojrzała na wyświetlacz. Żadnych wiadomości, żadnych nieodebranych połączeń. Zamiast Kubiaka, to zegar dawał o sobie znać, przypominając, że najwyższy czas zbierać się do pracy. Baśka zgoniła kota ze swoich kolan i udała się pod prysznic. Odruchowo odkręciła maksymalnie czerwony kurek, ale ku jej zdumieniu woda, która leciała z kranu nie była letnia, a wręcz parzyła, gdy podstawiło się pod nią palec.

            Ubrana w glany i nieprzemakalną kurtkę, Baśka przemierzała drogę z przystanku autobusowego do baru. Włożyła klucz do zamka w drzwiach, ale gdy spróbowała go przekręcić, poczuła opór. Niepewnie nacisnęła klamkę, spodziewając się ujrzeć poprzewracane stoliki, a wśród tego pobojowiska grupę włamywaczy z cwanymi uśmiechami na przepitych twarzach, z lubością przechylających pełne piwa kufle. W środku był jednak tylko Sebastian, krzątający się po pomieszczeniu.
            - A co ty tutaj robisz? - zapytała, marszcząc brwi ze zdziwienia. - Chyba ja mam teraz zmianę, popraw mnie, jeśli się mylę.
- Nie mylisz się. - Mężczyzna odebrał od niej kurtkę i powiesił ją przy drzwiach prowadzących na zaplecze. - Szef wrócił z wakacji i pewnie będzie chciał sprawdzić, co się u nas dzieje.
- Żartujesz? - Baśka roześmiała się. - No, no, w końcu dowiem się, kto mi płaci.
            Pan Leszek, właściciel baru, był przysadzistym mężczyzną w średnim wieku, lecz w jego świadomości czas zatrzymał się, gdy miał dwadzieścia parę lat, a u jego stóp leżał cały świat. W ciągu roku podróżował po świecie ze swoimi rozlicznymi przyjaciółkami, co parę miesięcy składając krótkie wizyty w należących do niego pubach, rozsianych po całej Polsce. Zgodnie z jego zaleceniami, barmani, których zatrudniał mieli być w pracy od momentu otwarcia lokalu, aż do jego zamknięcia, ale Baśka z Sebastianem podzielili tę kilkunastogodzinną dniówkę na pół i umówili się, że jeśli nie zapowiadało się na ogromne natarcie klientów, to będą pracować na zmiany. Powrót pana Leszka z kolejnej podróży oznaczał, że musieli zastosować się do narzuconych im norm.
            - Staniesz za kontuarem? - zapytał Bastek, stawiając na podłodze ostatnie krzesło. - Przyszły paczki z nowym szkłem, chciałbym się tym zająć.
- Nie ma sprawy.
            Ledwo zniknął na zapleczu, drzwi wejściowe otworzyły się i do środka weszło trzech starszych panów, stałych bywalców baru, którzy lubili od czasu do czasu wyrwać się na chwilę spod pantofla swoich żon i spędzić wieczór przy piwku.
            - O, nasza ulubiona pani barmanka! - wykrzyknął wesoło jeden z nich i podszedł do Baśki, by w szarmanckim geście ucałować jej dłoń.
- Dawno panów u nas nie było - zażartowała dziewczyna. Wszakże cała banda odwiedziła lokal nie dalej, niż cztery dni temu. - To, co zwykle?
- Nie, nie, moja droga, dzisiaj pijemy coś mocniejszego. - Jego pomarszczone kąciki ust uniosły się. - Włodzimierz świętuje urodziny!
- W takim razie pierwsza kolejka na koszt firmy – powiedziała Baśka, sięgając po kieliszki i butelkę wódki. - Wszystkiego najlepszego!
- Dziękuję, dziękuję - odezwał się ów pan Włodzimierz. - To już siedemdziesiąt pięć lat...
- Naprawdę? - udała zaskoczoną. - W życiu bym nie pomyślała! Góra trzydzieści.
- Niech panienka nie żartuje - zachichotał mile połechtany i machnął ręką.
- W takim razie za następne siedemdziesiąt pięć! - Jeden z kolegów jubilata uniósł kieliszek, a reszta poszła za jego przykładem.
- Teraz niestety jestem zmuszona panów przeprosić, gdyż muszę wracać do pracy - powiedziała Baśka, wskazując seniorom wolny stolik niedaleko baru.
            - Cześć!
            Na barowym stołku przysiadł Kubiak i uśmiechał się szeroko, wyraźnie z czegoś zadowolony.
            - Cześć – rzuciła Baśka i choć nigdy by się do tego nie przyznała, to poczuła, że naprawdę cieszy się na jego widok. – Co podać?
- Najlepiej, to siebie – odparł.
            Dziewczyna uniosła brwi, patrząc na niego nic nierozumiejącym wzrokiem. Miała ochotę powiedzieć, że jeśli szuka agencji towarzyskiej, to źle trafił, ale ostatecznie postanowiła milczeć, dając chłopakowi szansę na wytłumaczenie się.
            - Zabieraj manatki, idziemy na koncert – oznajmił, kładąc na blacie dwa bilety.
- Hunter?! – wykrzyknęła, składając ręce jak do modlitwy. – Rany, uwielbiam ich!
- Jesteś podobna do tego kolesia, więc tak właśnie pomyślałem – przyznał, wskazując palcem na mężczyznę o długich włosach, którego wizerunek znajdował się na bilecie.
- Do Draka?! – oburzyła się Baśka. – On ma prawie pięćdziesiąt lat!
- Nie o to chodzi! – zaczął usprawiedliwiać się Kubiak. – Po prostu ta fryzura, czarne ubrania…
- Nie tłumacz się już – burknęła. – Nigdzie nie idę.
- Baśka, nie wygłupiaj się… - próbował ją udobruchać. – Tylko żartowałem.
- Obraziłeś mnie. – Dziewczyna nie dawała za wygraną. – W dodatku jestem w pracy, jakbyś nie zauważył.
- Zapytaj szefa, może…
- Szefa nie ma – przerwała mu.
            W tym momencie zza zaplecza wyszedł Sebastian, taszcząc ze sobą karton pełen kufli do piwa.
            - Jakiś problem? – zagaił.
            Baśka chciała zaprzeczyć, ale została uprzedzona przez Michała.
            - Czy Basia może dzisiaj wcześniej skończyć pracę? – zapytał pewnym siebie głosem.
- Dopiero co ją zaczęła – zarechotał mężczyzna. – W sumie nie ma dzisiaj dużego ruchu, wszyscy właśnie bawią się na Hunterze A mogę zapytać, dlaczego to miałaby wyjść wcześniej?
- Chcielibyśmy dołączyć do tych wszystkich, którzy właśnie bawią się na Hunterze. – Wyszczerzył zęby Kubiak.
- A, no to nie ma sprawy. – Bastek uniósł ręce w pokojowym geście. – Bawcie się dobrze.
- Dzięki… - Kubiak uścisnął jego dłoń i czekał, aż się przedstawi.
- …Sebastian.
- Michał.
- Wiem, wiem – powiedział szybko mężczyzna. – Do boju, Jastrzębie!
- Ej, dlaczego nikt mnie nie zapytał o zdanie? – Baśka przypomniała obu panom o swojej obecności. – Może ja nie mam ochoty nigdzie iść?
- Nie marudź. – Michał machnął ręką. – Leć po kurtkę, bo się spóźnimy.
            Dziewczyna rzuciła mu złowrogie spojrzenie, ale chęć posłuchania ulubionej muzyki w końcu wygrała z jej kłótliwym charakterem i tylko wymamrotała coś pod nosem, po czym zgarnęła swoją puchówkę z wieszaka i żegnając się z Sebastianem skinieniem głowy, wyszła z baru.
            Na zewnątrz, zostali potraktowani mocnym podmuchem wiatru. Baśka poczuła ulgę, gdy zobaczyła, że Michał prowadzi ją w stronę swojego infiniti, zaparkowanego o parę kroków od baru. Usadowiła się wygodnie w skórzanym fotelu i bez pytania o zgodę włączyła nadmuch ciepłego powietrza.
            - Ledwo wsiadłaś, a już zaczynasz się rządzić - zaśmiał się Kubiak, powoli wyjeżdżając z parkingu.
- Ja tylko próbuję zapewnić sobie takie warunki, jakie miałam w pracy, z której przed chwilą mnie wyciągnąłeś - mruknęła.
- Nie ma sprawy, przecież nic nie mówię - odparł obronnym tonem. - Czuj się jak u siebie.
- Taki właśnie mam zamiar - przyznała, rozsuwając fotel i kładąc nogi na desce rozdzielczej.
- Ej, ej, bez przesady! - zaoponował Michał.
- Wiedziałam. - Tym razem to dziewczyna wybuchła śmiechem. - Żaden facet nie pozwoliłby na taki nietakt w stosunku do swojej wypucowanej fury.
- W schowku są wilgotne chusteczki, wyciągnij je i wytrzyj, co nabrudziłaś.
- Chyba śnisz.
            Kubiak pokręcił z dezaprobatą głową. Zaskoczyło go, jak bardzo Baśka zmieniła się od ich pierwszego spotkania. Wtedy nawet nie przypuszczał, że za dwa miesiące bez żadnego sprzeciwu zgodzi się na jego spontaniczną propozycję. Kątem oka obserwował, jak dziewczyna poufale przyciska kolejne guziki na panelu radia, poszukując interesującej jej stacji radiowej.

            Przed wejściem do najpopularniejszego klubu w Jastrzębiu stało mnóstwo ludzi i dwóch ubranych na czarno ochroniarzy. Baśka przebiegła wzrokiem po tłumie, którego przedstawiciele ubrani byli w ciężkie buty oraz koszulki z logo metalowych zespołów, a następnie przeniosła spojrzenie na Kubiaka i matczynym gestem przygładziła kaptur jego bluzy.
            - Coś nie tak? - zapytał.
- Nie, wszystko w porządku. - Dziewczyna uśmiechnęła się. - Idziemy?
            Skinął głową, po czym chwycił ją za rękę i poprowadził w stronę wejścia. Baśka poczuła, jak jakiś dziwny dreszcz przebiega wzdłuż jej ciała. Cudem udało jej się nie otrząsnąć. Michał pokazał ochroniarzowi dwa bilety, a ten założył im na przeguby papierowe bransoletki i wpuścił do środka.
            Instrumenty były już ustawione na scenie, a ludzie z obsługi podłączali je do wzmacniaczy. Z głośników leciała muzyka z gatunku 'mocnych brzmień', która miała być zapewne wstępem do tego, co będzie działo się jakiś czas później.
            - Napijesz się czegoś? - Michał wskazał głową w stronę baru.
- Głupie pytanie - odparła Baśka.
            Usiedli na ustawionych przy kontuarze wysokich krzesłach, a Michał zamówił duże piwo i szklankę wody. Dziewczyna nie była w stanie opanować parsknięcia.
            - Muszę jakoś wrócić do Żor - powiedział w odpowiedzi na jej pytające spojrzenie. - Chyba, że mnie przenocujesz.
- Biedny - stwierdziła ironicznie. - Ale raczej musisz zostać przy wodzie.
            Dźwięk trącanej struny gitary basowej sprawił, że dotychczas panujący gwar i krzyk zamienił się w szept. Wszyscy odwrócili się w stronę podestu, na którym stał już cały zespół. Część ludzi zgromadziła tuż przed sceną, pozostali rozgrzewali się przed pogo, grupowym tańcem, będącym nieodłącznym elementem tego typu wydarzeń. Baśka uśmiechnęła się do siebie nad kuflem z piwem. Nie mogła nie zwracać uwagi na to, jak bardzo Michał nie pasuje do tego środowiska. Gdyby dołączył do tego szalejącego tłumu, jego odziane w adidasy stopy niewątpliwie zostałyby rozdeptane przez grube podeszwy cudzych glanów.
            - I jak ci się podoba? – zapytała.
- Jest całkiem nieźle – odparł, najwyraźniej nie wyczuwając zaczepki.
            Rzeczywiście nie wyglądał na osobę, która czułaby się nieswojo. Rozpostarł się na barowym stołku na tyle wygodnie, na ile umożliwiał mu to jego ponadprzeciętny wzrost i ze spokojem popijał wodę, niekiedy przytupując nogą, gdy utwór stawał się bardziej rytmiczny.  A może tylko udawał, by nie wyjść na głupka?
            - Michałku! - pisnęła Baśka, gdy Drak zaanonsował zagranie piosenki Pomiędzy niebem a piekłem. – To moja ulubiona!
- I co mam zrobić? Już nie zdążę ci jej zadedykować.
- Zatańcz ze mną, proszę! – Spojrzała na niego błagalnym wzrokiem.
- Do tego da się w ogóle tańczyć? – Michał roześmiał się, ale zeskoczył na ziemię i podał dziewczynie rękę. – Chodź.
            Ludzie pod sceną zaprzestali chaotycznego skakania, a zamiast tego zaczęli powoli bujać się w rytm melodii, śpiewając wraz z wokalistą. Baśka z Michałem przezornie ustawili się jednak z dala od nich. Kubiak objął dziewczynę w talii, a ona zarzuciła mu ręce na szyję, przymykając oczy i uśmiechając się z rozmarzeniem. Tłum w skórzanych kurtkach przestał dla niej istnieć, była tylko muzyka i oni dwoje.

***

            - Mam nadzieję, że w ramach rekompensaty za dzisiejszy wieczór nie będę musiała zabrać cię na koncert jakiegoś wychowanego przez ulicę rapera - powiedziała Baśka, opierając głowę o szybę. Zmęczenie zaczynało dawać o sobie znać.
            - Skąd wniosek, że chciałbym pójść na koncert rapera? - zapytał Kubiak.
- Odniosłam wrażenie, że nie bawiłeś się najlepiej.
- Bawiłem się bardzo dobrze - odparł. - I to nie tylko dlatego, że byłaś ze mną.
- Nie wmówisz mi, że słuchasz takiej muzyki - zaśmiała się.
- Takiej może nie, ale dobrym bluesem, czy rockiem z dawnych lat nie pogardzę.
- Jasne - mruknęła ironicznie Baśka.
- Nie musisz mi wierzyć. - Michał wzruszył ramionami.
- A mogę sprawdzić?
            Dziewczyna, nie czekając na zgodę pochyliła się i sięgnęła do samochodowego schowka. Ledwo go uchyliła, gdy nagle Kubiak jednym ruchem ręki zatrzasnął drzwiczki. Wciąż jednak nie odrywał wzroku od jezdni.
            - Masz coś do ukrycia? – zapytała Baśka, unosząc brwi.
- Nie.
- To dlaczego to zrobiłeś? A może masz tam jakieś kasety z hitami disco polo, co? Majteczki w kropeczki hitem dnia? - zaśmiała się i zaczęła walczyć z jego ręką, próbując dostać się do samochodowej skrytki.
            Michał zatrzymał auto na czerwonym świetle i odwrócił twarz w stronę Baśki. Stanowczym gestem odsunął jej dłonie, a później sam otworzył drzwiczki schowka.
            - Bardzo proszę - rzekł uroczyście.
            Dziewczyna najpierw rzuciła mu badawcze spojrzenie, a później sięgnęła w stronę stosu płyt i wyciągnęła trzy z nich, leżące na samym wierzchu.
            - Żartujesz? - zdumiała się, uważnie oglądając kompakty z każdej strony. - Dżem? Budka Suflera?
- Z tego co mi wiadomo, to nie są to gwiazdy disco.
- Rany, w życiu bym się nie spodziewała! - Wciąż wytrzeszczała oczy ze zdumienia. - Kompletnie mi to nie pasuje...
- Myślałaś, że jestem blokersem? - zapytał.
- Szczerze? - Dziewczyna zerknęła na niego. - Nosisz bluzy z kapturem, w dzień wyprowadzasz rottweilera, a wieczorami pijesz piwo w barze. Co miałam pomyśleć?
- A jednak.
- Ale dresik i Rysiek Riedel?
- Dresik jest całkiem wygodnym strojem roboczym - odparł spokojnie. - A muzyka, to zupełnie inna sprawa.
- Super... - westchnęła zachwycona.
            Baśka przez chwilę tasowała albumy jak talię kart, po czym otworzyła pudełko i włożyła płytę do odtwarzacza. Chciała trochę podgłośnić, ale Michał uprzedził ją i samochód wypełniły dźwięki Wehikułu czasu. Oboje próbowali wtórować Riedlowi, czasem z lepszym, czasem z gorszym skutkiem, a Kubiak dodatkowo wybijał rytm, bębniąc palcami o kierownicę. Po raz kolejny zachowywali się w swoim towarzystwie jak małe dzieci, nie zważając na to, że podczas każdego postoju przechodnie ze zdziwieniem spoglądali w ich stronę, słysząc dochodzące z samochodu wrzaski i widząc, jak dwójka dorosłych ludzi wymachuje w dziwny sposób głowami.

            Michał zatrzymał się przed wejściem do bloku i wyłączył silnik. Zapanowała głucha, nieco krępująca cisza.
            - Dziękuję - powiedziała Baśka, nie patrząc mu w oczy i zaczęła nerwowo wyłamywać sobie palce u rąk. - Za dzisiaj...
- Dziękuję - powtórzył Kubiak, ale w przeciwieństwie do niej próbował złapać z nią kontakt wzrokowy. - Za dzisiaj, za wczoraj...
- ...za ostatnie dwa miesiące. - Dziewczyna w końcu odważyła się podnieść głowę i uśmiechnęła się ciepło.
- Nigdy bym nie przypuszczał, że cię tu spotkam.
- I vice versa - odparł.
            Przez chwilę siedzieli w milczeniu, spoglądając po sobie, z nieco głupkowatymi uśmiechami wymalowanymi na twarzach.
            - Pójdę już - odezwała się w końcu Baśka. - Jestem padnięta, a jutro idę do pracy. Dlatego też nie zaproszę cię do góry, mam nadzieję, że zrozumiesz.
- Jasne - powiedział Kubiak i pochylił się wzdłuż samochodu.
            Dziewczyna myślała, że chce sięga do klamki, żeby otworzyć jej drzwi, ale szybko została wyprowadzona z błędu, gdy poczuła, jak Michał silnym ramieniem oplata jej barki. Zastygła na moment, nie wiedząc, co zrobić, ale w końcu przymknęła powieki i przytuliła się do niego. Owionął ją przyjemny zapach. Nie była w stanie ocenić, czy to perfumy, czy po prostu Kubiak. Było jej trochę niewygodnie, ale nie śmiała się ruszyć. Chyba po prostu nie chciała przerywać tej chwili. Sama nie wiedziała, jak długo trwali w takim uścisku.
            - No to... dobranoc - powiedziała, gdy odczuła, że nacisk ramion Michała na jej własne zelżał.
- Na razie - odparł i tym razem faktycznie wychylił się po to, by otworzyć drzwi od strony pasażera.
            Baśka chwiejnym krokiem wygramoliła się z samochodu. Uszła parę metrów, a następnie odwróciła się w stronę samochodu, by pomachać Michałowi. Przez chwilę wpatrywała się we wnętrze auta, nie mogąc się ruszyć. Czuła, że nogi ma jak z waty. Ocknęła się dopiero, gdy oślepił ją blask świateł awaryjnych, które Kubiak włączył, by dać jej do zrozumienia, żeby szła do domu. Dziewczyna wzdrygnęła się, po czym machnęła mu ręką na pożegnanie i natychmiast odwróciła się na pięcie, mając nadzieję, że Michał nie spostrzegł jej płonących rumieńcem policzków.
_______________________________
po jednej z dłuższych przerw jest jeden z dłuższych rozdziałów :) 
czytelników ubywa i przybywa, komentarzy jest niewiele, wejść za to dosyć sporo, więc wydaje mi się, że orędzie, które chcę tu wygłosić zostanie przez kogoś przeczytane, kogoś może też zainteresuje. nie wiem w sumie, czy w ogóle można to nazwać orędziem :) chciałam tylko napisać, że - tak jak już wcześniej wspominałam - szkoła ogromnie ogranicza mi czas wolny. kolejne części historii Baśki i Michała piszę w sumie na nudnych lekcjach, a przepisuję je w luźniejsze weekendy lub podczas bezsennych nocy. nie miejcie mi więc za złe, jeśli przez kilka dni po dodaniu przez Was notki nie pojawia się pod nią mój komentarz. naprawdę staram się przeczytać opowiadanie każdej osoby, która komentuje mojego bloga, oprócz tego jest wiele innych opowiadań, które pragnę przeczytać, czas jednak niesamowicie mnie ogranicza. pod koniec listopada piszę próbne matury, z wiedzą jestem daleko w tyle, więc skupiam się na nadrabianiu zaległości szkolnych. a te blogspotowe postaram się nadrobić jak najszybciej :) trzymajcie się,
aśka.

PS. jeśli ktoś w trakcie nie włączył sobie pojawiających się w rozdziale utworów, a miałby ochotę ich posłuchać, to wrzucam odnośniki: Hunter - Pomiędzy niebem a piekłem i Dżem - Wehikuł czasu

5 komentarzy:

  1. uwielbiam Twojego bloga! wszystko oczy sie tak naturalnie, nie na siłę jak w niektórych opowiadaniach, pisz dalej, zdecydowanie! :)

    OdpowiedzUsuń
  2. czyli coś pomiędzy nią a Miśkiem zaczyna się poprawiać, tak.. bardziej? :) oby, ja nie mam nic przeciwko! ^^
    ściskam :*

    [three-other-worlds.blogspot.com] :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja wiesz, Ja kocham, ja tu zawsze będę. ostatnio nadrobiłam twoje zakończone blogi. Są niesamowite podobnie jak ten. Mają taką magie która przepływa do mnie i ja sama odpływam. Mam nadzieję, że między tą dwójką już niebawem wybuchnie prawdziwe uczucie. Pełne namiętności ale i deliktaności.


    http://dont-blame-yourself.blogspot.com/ NOWOŚĆ -IGNACZAK.

    Pozdrawiam Anka

    OdpowiedzUsuń
  4. Baśka się zakochała! Baśka się zakochała! :) wiedziałam,że w końcu ulegnie, no bo kto nie uległby Kubiaczkowi? Naszemu kochanemu Miśkowi? Nawet ja bym uległa (na jego korzyść działa jego kolor włosów i cudowne oczka :D) Cieszę się,że Basia już nie jest tak zawzięta w stosunku do Michała i dała mu w końcu jakąkolwiek szansę na znajomość ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. kiedyś Ci tam chyba wspomniałam, że jeśli znikasz, to masz pojawić się z czymś dłuższym, posłuchałaś mnie! ;> do rzeczy. przeczuwam, że rumieńce na twarzy Baśki nie są wynikiem tylko i wyłącznie zawstydzenia, czy niskiej temperatury.

    OdpowiedzUsuń