Rozległo
się skrzypienie otwieranych drzwi, a po klatce schodowej rozszedł się podmuch
zimnego późnolistopadowego powietrza. Baśka otrząsnęła się. Nie wiedziała, czy
to przez ten mroźny wiatr, czy też przyczyną było znajome chrząkanie. Niemalże
słyszała nierówne bicie swojego serca, a jej oddech stawał się chrapliwy. Bała
się czegoś? Niewątpliwie.
Podniosła
się z lodowatego kamiennego stopnia i rozmasowała sobie zdrętwiały kark. Po
chwili na piętrze pojawił się Kubiak, mierząc dziewczynę zaskoczonym, ale i
chłodnym spojrzeniem.
-
Jeszcze tu jesteś? – zapytał oschle, odwracając się twarzą do drzwi i szukając
w pęku kluczy tego właściwego. Szło mu to opornie, bo i jemu ręce drżały mu
nerwowo.
- Obiecałam – odparła Baśka,
niepewnym krokiem podchodząc do Michała i stanęła za jego plecami.
- Nie potraktowałem twoich słów
jako obietnicę – mruknął, wciąż na nią nie patrząc. – Nie musiałaś więc jej
dotrzymywać.
- Ale chciałam – powiedziała
ledwie dosłyszalnym szeptem, ale wystarczająco głośno, by to zdanie dotarło do
kubiakowych uszu.
Michał
w końcu znalazł odpowiedni klucz, przekręcił go w zamku i już miał wejść do
mieszkania, ale na słowa dziewczyny zatrzymał się z ręką na klamce, poczym
roześmiał się oschle.
-
Chciałaś? – powtórzył ironicznie. – Daruj sobie, Baśka.
- Pomyślałam, że powinniśmy
porozmawiać – oznajmiła, przełykając głośno ślinę.
- Teraz pomyślałaś?! – Kubiak
niespodziewanie uniósł głos. – Teraz?! A gdzie byłaś miesiąc temu, dwa tygodnie
temu, parę dni temu, kiedy nieustannie do ciebie dzwoniłem, dobijałem się do
drzwi twojego mieszkania, przychodziłem do ciebie do pracy, co?!
- Michał, załatwmy to jak dorośli
ludzie – poprosiła, czując, jak załamuje jej się głos. – Mogę wejść do środka?
Chłopak
zawahał się. Wyglądał, jakby chciał jej odmówić, ale szmery i postukiwania
dochodzące zza drzwi sąsiedniego mieszkania i głodne sensacji oko, które
pojawiło się w wizjerze wpłynęły na zmianę jego decyzji. Otworzył drzwi i
gestem zaprosił Baśkę do środka.
Dziewczyna
niepewnie przestąpiła próg. Pomimo że już raz tu była, mieszkanie wydawało jej
się zupełnie obce. Niepewnym wzrokiem wodziła po białych sufitach i ścianach
pomalowanych farbą w odcieniach beżów i brązów. Klasyczne, nowoczesne wnętrze,
które aż zdawało się krzyczeć, że w jego urządzaniu palce maczała kobieca ręka.
Nagle
Baśka została zmuszona do skupienia swojej uwagi na czymś zupełnie innym, gdyż
poczuła, jak ciężkie cielsko wpada na nią z impetem, a następnie ciepły język
ślini jej dłoń i rękaw swetra. Dziewczyna odskoczyła zlękniona, odruchowo
przykładając rękę do serca. W takim momencie Michał zawsze wybuchał śmiechem i
starał się ją uspokoić, dogryzając przy tym przyjaźnie. Tym razem nic takiego
nie miało miejsca.
-
Niko, siad – zakomenderował. Pies posłusznie przykucnął na tylnych łapach, a
chłopak zwrócił się do Baśki głosem zupełnie wypranym z emocji: - Wybacz, że
nie zaproponuję ci herbaty, ale właśnie się skończyła.
- Nie ma sprawy – odparła,
chociaż doskonale zdawała sobie sprawę z tego, że w kuchennej szafce Kubiaka z
pewnością znajduje się puszka pełna herbacianych liści, a historia o ich braku
miała dać dziewczynie do zrozumienia, że jej wizyta powinna być krótka.
- Słucham, co masz mi do
powiedzenia? – zapytał, krzyżując ręce na piersiach.
Baśka
odruchowo spojrzała na stojącą w rogu pokoju komodę, chociaż przekraczając próg
kubikowego mieszkania przyrzekła sobie, że jak ognia będzie unikać patrzenia w
jej kierunku. Miejsce ramek z romantycznymi zdjęciami zastąpiły pomeczowe
statuetki dla najlepszego zawodnika. To jednak wcale nie dodało jej otuchy.
-
Michał… - zaczęła rozpaczliwym głosem, czując, jak zaczyna się trząść, a pod
powiekami zbierają się piekące łzy. – Michał, przepraszam.
- Nie przepraszaj – mruknął
beznamiętnie. – Przeprasza się za to, co się zrobiło złego. A ty nie zrobiłaś
nic. Choć powinnaś.
Podniosła
na niego zapłakane oczy. Nawet nie próbowała powstrzymywać łez, które ciurkiem
spływały jej po policzkach, nie zależało jej na zgrywaniu twardzielki. Chciała
tylko, by Kubiak jej wysłuchał, zrozumiał jej postępowanie, a kiedyś może i
wybaczył.
-
Co się tak patrzysz? – niemalże warknął poirytowany. – Nie mogłaś wprost mi
powiedzieć, że mam ci dać spokój?
- Ale ja nie chciałam, żebyś dał
mi spokój.
Doskonale
wiedziała, że zachowuje się jak desperatka. Ale czyż nią nie była? Ponoć tonący
brzytwy się chwyta, a ona czuła, jak woda z oceanu rozpaczy zaczyna wlewać się
do jej nosa i uszu.
-
Prowadziłaś ze mną jakieś głupawe gierki, na które ja naprawdę nie mam ochoty.
- Jakie gierki, Michał? – Głos
Baśki zamienił się już w straceńczy pisk. Miała wrażenie, że z każdym kolejnym
słowem pogrąża się coraz bardziej.
- To nie był dla mnie łatwy czas,
a ty wysyłałaś mi błędne sygnały.
- Nic nie rozumiem – jęknęła, z
bezsilności przysiadając na oparciu skórzanego fotela.
- Drażniłaś się ze mną, zmuszałaś
mnie do zabawy w kotka i myszkę – odparł. – A gdy wreszcie kotek złapał myszkę,
to ona owijała go sobie wokół palca, tak naprawdę szukając najbliższej okazji,
by zwiać, nie zostawiając po sobie żadnego śladu.
- O czym ty mówisz? – Nagle cała
rozpacz z niej spłynęła, ustępując miejsca kompletnemu zdumieniu. – Nie było
żadnej zabawy w kotka i myszkę!
- Baśka, nie ściemniaj, dobra? –
warknął Michał. – Najpierw uciekałaś przede mną, choć ciągle znajdowałaś się w
tym samym miejscu co ja, a później…
- Wydaje ci się, że ja to robiłam
specjalnie? – przerwała mu.
- Nie wydaje mi się, ja to wiem –
odparł. – Naprawdę miałaś z tego satysfakcję?
- Chyba sobie żartujesz! –
wybuchła w końcu Baśka. – W nic się z tobą nie bawiłam!
- Myślisz, że jestem głupi, albo
ślepy?! – Żadne z nich nie kontrolowało już tonu swojego głosu i targających nimi
emocji.
- Najwidoczniej i to, i to!
Uroiłeś sobie coś i teraz próbujesz robić z siebie ofiarę! – Wskaźnik
wściekłości już dawno przekroczył dopuszczalną górną granicę.
Zamilkli
na chwilę, ale ciszę zagłuszało dzwonienie w uszach. Powietrze w mieszkaniu
wydawało się ciężkie, zagęszczone panującą tam atmosferą. Twarz Baśki płonęła,
jej policzki pokryły się bordowym rumieńcem, a na michałowej skroni pojawiła
się pulsująca z nerwów żyła. Oboje patrzyli na siebie takim wzrokiem, jakim
patrzą na siebie byk i torreador na chwilę przed rozpoczęciem korridy. Ich
ciała były napięte, a dłonie zwinięte w pięści. Wydawało się, że są przywiązani
do czegoś nicią, chroniącą ich przed rzuceniem się na siebie, a która to nić
stawała się coraz cieńsza i w każdej chwili groziła pęknięciem.
-
Mam dosyć – westchnęła w końcu Baśka. – Nie powinnam w ogóle tutaj przychodzić.
- Tak byłoby lepiej – przytaknął
Kubiak, a w jego głosie wciąż pobrzmiewała nerwowa nuta.
Dziewczyna
wstała z fotela i na drżących nogach przeszła przez pokój. Zamykając za sobą
drzwi mieszkania, czuła się jakby przeżywała deja vu. Sytuacja była niemalże
bliźniaczo podobna do tej sprzed trzech tygodni. Niemalże, bo zamiast rozpaczy,
tym razem Baśka czuła rozrywającą ją od środka złość. Uczucie to pogłębiła spotkana
na klatce schodowej staruszka, która wychylała głowę zza drzwi swojego
mieszkania, najwyraźniej podsłuchując całą ich kłótnię. Rozwścieczona
dziewczyna rzuciła w jej stronę obraźliwy komentarz, na co tamta schowała się w
swoim lokum, szepcąc pod nosem coś, co Baśka zrozumiała jako Monika była lepsza.
Na
tę uwagę dziewczyna zdenerwowała się jeszcze bardziej i próbowała wyładować
swoją złość, kopiąc we wszystko, co napotkała na swojej drodze po wyjściu z
klatki. Nie przewidziała jednak, że ktoś mógł włożyć kamień do niepozornie
wyglądającego pudełka po margarynie i gdy tylko jej stopa zetknęła się z
opakowaniem, poczuła ogromny ból. Dziewczyna zaczęła kląć na czym świat stoi,
nie przejmując się tym, czy ktoś zwraca na nią uwagę. W ten sposób wyrzucała z
siebie złość nie tylko na pudełko i autora tego genialnego pomysłu, ale też na
Kubiaka, który nie widział nic, oprócz czubka swojego nosa, na starą, równie
wścibską jak Stara Raszpla mieszkankę Żor, która pozwalała sobie na niewybredne
komentarze, na Kamila, który powstrzymał ją przed wyjazdem z Jastrzębia, na
taksówkarza, który przywiózł ją do tego miasteczka, na koła jego samochodu, które
w drodze nie złapały gumy i w końcu na samą siebie, za to, że w ogóle zgodziła
się nawiązać kontakt z Michałem.
Tak
jak stała, na środku chodnika, przykucnęła i ukryła twarz w dłoniach, gdyż
pulsująca bólem stopa i rozsadzająca ją od środka wściekłość uniemożliwiały jej
dalszą drogę. Chciała zniknąć, zapaść się pod ziemię, zamarznąć na kość, zostać
zamordowaną, zasnąć i nigdy się nie obudzić… Tak wiele było sposobów na
ukojenie.
______________________________
część trzynasta; taka jak numer na koszulce Michała Kubiaka i wydaje mi się, że podobnie jak on na boisku pełna emocji. jest też stosunkowo krótka w porównaniu do chociażby poprzedniego rozdziału. z założenia akapit, który ostatecznie jest akapitem ostatnim, ostatnim wcale miał nie być. jednak rozdział wyszedł wtedy tak długi, że postanowiłam podzielić go na dwie części.
co ja jeszcze chciałam napisać? ach, tak! odsłona trzynasta oznacza, że jesteśmy już na półmetku tej historii, a może nawet weszliśmy już w tę drugą jej połowę. nie potrafię stwierdzić dokładnie, bo nie zaplanowałam konkretnej ilości rozdziałów. mogę powiedzieć jednak, że na pewno NIE JESTEŚMY bliżej początku niż końca :)
jeszcze raz bardzo proszę o NIE ZOSTAWIANIE komentarzy typu 'wpadnij do mnie', czyli tzw. spamu, bo działa to w odwrotną stronę. jeżeli ktoś skomentuje moje opowiadanie, to ja ZAWSZE zaglądam również na jego, niektórzy doskonale o tym wiedzą. może nie od razu, bo - jak już wielokrotnie wspominałam - w tym roku mam bardzo mało czasu wolnego, ale gdy znajduję chwilę oddechu, to chętnie nadrabiam zaległości blogowe. właśnie rozpoczęłam ferie, więc te chwile oddechu mogą zdarzać się częściej, chyba że przygotowywanie się do matury ustnej z polskiego mnie przytłoczy, książki mnie przygniotą i umrę.
nie truję już, ściskam wszystkich mocno,
aśka :)
Jejciu. Nie tak, nie tak miało być. Jak jedno się stara, to drugie nie chce i tak ciągle. Ale oni się jeszcze dogadają. I oby to się stało jak najszybciej. Z korzyścią dla nich i otoczenia :-)
OdpowiedzUsuńĆśś, nawet o żadnym końcu nie wspominaj! ;)
To nie tak miało wszystko być. Mieli wszystko sobie wytłumaczyć i paść w ramiona. Ale przecież nie takie mają charaktery, prawda? Nie tak to się skończy :)
OdpowiedzUsuńMam ochotę uderzyć Michała mocno, bardzo mocno w twarz.
OdpowiedzUsuńRozumiem, że on też to przeżywa, że się starał, że kocha, ja to naprawdę wszystko rozumiem, ale niech ogarnie dupę i za nią biegnie niech to ratuje póki może,
Boże, nic tylko takiego powiesić za uszy.
No kurde, nie miało tak wyglądać, trzy razy nie!
OdpowiedzUsuńMieli pogadac, wyjaśnij sobie, ale nic z tego nie wyszło.. Kurde no.
Miiichaaał, kurde no, wybacz dziewczynie.
OdpowiedzUsuńAle Baśka bez winy też nie jest.
Tak czy inaczej, mają się pogodzić i być szczęśliwi i... nie mogę się doczekać następnego rozdziału, o! (zresztą, jak każdego ;) )