niedziela, 2 lutego 2014

Pragnęłam cię bardzo, skończyłam już z tym.

            Rozległo się skrzypienie otwieranych drzwi, a po klatce schodowej rozszedł się podmuch zimnego późnolistopadowego powietrza. Baśka otrząsnęła się. Nie wiedziała, czy to przez ten mroźny wiatr, czy też przyczyną było znajome chrząkanie. Niemalże słyszała nierówne bicie swojego serca, a jej oddech stawał się chrapliwy. Bała się czegoś? Niewątpliwie.
            Podniosła się z lodowatego kamiennego stopnia i rozmasowała sobie zdrętwiały kark. Po chwili na piętrze pojawił się Kubiak, mierząc dziewczynę zaskoczonym, ale i chłodnym spojrzeniem.
            - Jeszcze tu jesteś? – zapytał oschle, odwracając się twarzą do drzwi i szukając w pęku kluczy tego właściwego. Szło mu to opornie, bo i jemu ręce drżały mu nerwowo.
- Obiecałam – odparła Baśka, niepewnym krokiem podchodząc do Michała i stanęła za jego plecami.
- Nie potraktowałem twoich słów jako obietnicę – mruknął, wciąż na nią nie patrząc. – Nie musiałaś więc jej dotrzymywać.
- Ale chciałam – powiedziała ledwie dosłyszalnym szeptem, ale wystarczająco głośno, by to zdanie dotarło do kubiakowych uszu.
            Michał w końcu znalazł odpowiedni klucz, przekręcił go w zamku i już miał wejść do mieszkania, ale na słowa dziewczyny zatrzymał się z ręką na klamce, poczym roześmiał się oschle.
            - Chciałaś? – powtórzył ironicznie. – Daruj sobie, Baśka.
- Pomyślałam, że powinniśmy porozmawiać – oznajmiła, przełykając głośno ślinę.
- Teraz pomyślałaś?! – Kubiak niespodziewanie uniósł głos. – Teraz?! A gdzie byłaś miesiąc temu, dwa tygodnie temu, parę dni temu, kiedy nieustannie do ciebie dzwoniłem, dobijałem się do drzwi twojego mieszkania, przychodziłem do ciebie do pracy, co?!
- Michał, załatwmy to jak dorośli ludzie – poprosiła, czując, jak załamuje jej się głos. – Mogę wejść do środka?
            Chłopak zawahał się. Wyglądał, jakby chciał jej odmówić, ale szmery i postukiwania dochodzące zza drzwi sąsiedniego mieszkania i głodne sensacji oko, które pojawiło się w wizjerze wpłynęły na zmianę jego decyzji. Otworzył drzwi i gestem zaprosił Baśkę do środka.
            Dziewczyna niepewnie przestąpiła próg. Pomimo że już raz tu była, mieszkanie wydawało jej się zupełnie obce. Niepewnym wzrokiem wodziła po białych sufitach i ścianach pomalowanych farbą w odcieniach beżów i brązów. Klasyczne, nowoczesne wnętrze, które aż zdawało się krzyczeć, że w jego urządzaniu palce maczała kobieca ręka.
            Nagle Baśka została zmuszona do skupienia swojej uwagi na czymś zupełnie innym, gdyż poczuła, jak ciężkie cielsko wpada na nią z impetem, a następnie ciepły język ślini jej dłoń i rękaw swetra. Dziewczyna odskoczyła zlękniona, odruchowo przykładając rękę do serca. W takim momencie Michał zawsze wybuchał śmiechem i starał się ją uspokoić, dogryzając przy tym przyjaźnie. Tym razem nic takiego nie miało miejsca.
            - Niko, siad – zakomenderował. Pies posłusznie przykucnął na tylnych łapach, a chłopak zwrócił się do Baśki głosem zupełnie wypranym z emocji: - Wybacz, że nie zaproponuję ci herbaty, ale właśnie się skończyła.
- Nie ma sprawy – odparła, chociaż doskonale zdawała sobie sprawę z tego, że w kuchennej szafce Kubiaka z pewnością znajduje się puszka pełna herbacianych liści, a historia o ich braku miała dać dziewczynie do zrozumienia, że jej wizyta powinna być krótka.
- Słucham, co masz mi do powiedzenia? – zapytał, krzyżując ręce na piersiach.
            Baśka odruchowo spojrzała na stojącą w rogu pokoju komodę, chociaż przekraczając próg kubikowego mieszkania przyrzekła sobie, że jak ognia będzie unikać patrzenia w jej kierunku. Miejsce ramek z romantycznymi zdjęciami zastąpiły pomeczowe statuetki dla najlepszego zawodnika. To jednak wcale nie dodało jej otuchy.
            - Michał… - zaczęła rozpaczliwym głosem, czując, jak zaczyna się trząść, a pod powiekami zbierają się piekące łzy. – Michał, przepraszam.
- Nie przepraszaj – mruknął beznamiętnie. – Przeprasza się za to, co się zrobiło złego. A ty nie zrobiłaś nic. Choć powinnaś.
            Podniosła na niego zapłakane oczy. Nawet nie próbowała powstrzymywać łez, które ciurkiem spływały jej po policzkach, nie zależało jej na zgrywaniu twardzielki. Chciała tylko, by Kubiak jej wysłuchał, zrozumiał jej postępowanie, a kiedyś może i wybaczył.
            - Co się tak patrzysz? – niemalże warknął poirytowany. – Nie mogłaś wprost mi powiedzieć, że mam ci dać spokój?
- Ale ja nie chciałam, żebyś dał mi spokój.
            Doskonale wiedziała, że zachowuje się jak desperatka. Ale czyż nią nie była? Ponoć tonący brzytwy się chwyta, a ona czuła, jak woda z oceanu rozpaczy zaczyna wlewać się do jej nosa i uszu.
            - Prowadziłaś ze mną jakieś głupawe gierki, na które ja naprawdę nie mam ochoty.
- Jakie gierki, Michał? – Głos Baśki zamienił się już w straceńczy pisk. Miała wrażenie, że z każdym kolejnym słowem pogrąża się coraz bardziej.
- To nie był dla mnie łatwy czas, a ty wysyłałaś mi błędne sygnały.
- Nic nie rozumiem – jęknęła, z bezsilności przysiadając na oparciu skórzanego fotela.
- Drażniłaś się ze mną, zmuszałaś mnie do zabawy w kotka i myszkę – odparł. – A gdy wreszcie kotek złapał myszkę, to ona owijała go sobie wokół palca, tak naprawdę szukając najbliższej okazji, by zwiać, nie zostawiając po sobie żadnego śladu.
- O czym ty mówisz? – Nagle cała rozpacz z niej spłynęła, ustępując miejsca kompletnemu zdumieniu. – Nie było żadnej zabawy w kotka i myszkę!
- Baśka, nie ściemniaj, dobra? – warknął Michał. – Najpierw uciekałaś przede mną, choć ciągle znajdowałaś się w tym samym miejscu co ja, a później…
- Wydaje ci się, że ja to robiłam specjalnie? – przerwała mu.
- Nie wydaje mi się, ja to wiem – odparł. – Naprawdę miałaś z tego satysfakcję?
- Chyba sobie żartujesz! – wybuchła w końcu Baśka. – W nic się z tobą nie bawiłam!
- Myślisz, że jestem głupi, albo ślepy?! – Żadne z nich nie kontrolowało już tonu swojego głosu i targających nimi emocji.
- Najwidoczniej i to, i to! Uroiłeś sobie coś i teraz próbujesz robić z siebie ofiarę! – Wskaźnik wściekłości już dawno przekroczył dopuszczalną górną granicę.
            Zamilkli na chwilę, ale ciszę zagłuszało dzwonienie w uszach. Powietrze w mieszkaniu wydawało się ciężkie, zagęszczone panującą tam atmosferą. Twarz Baśki płonęła, jej policzki pokryły się bordowym rumieńcem, a na michałowej skroni pojawiła się pulsująca z nerwów żyła. Oboje patrzyli na siebie takim wzrokiem, jakim patrzą na siebie byk i torreador na chwilę przed rozpoczęciem korridy. Ich ciała były napięte, a dłonie zwinięte w pięści. Wydawało się, że są przywiązani do czegoś nicią, chroniącą ich przed rzuceniem się na siebie, a która to nić stawała się coraz cieńsza i w każdej chwili groziła pęknięciem.
            - Mam dosyć – westchnęła w końcu Baśka. – Nie powinnam w ogóle tutaj przychodzić.
- Tak byłoby lepiej – przytaknął Kubiak, a w jego głosie wciąż pobrzmiewała nerwowa nuta.
            Dziewczyna wstała z fotela i na drżących nogach przeszła przez pokój. Zamykając za sobą drzwi mieszkania, czuła się jakby przeżywała deja vu. Sytuacja była niemalże bliźniaczo podobna do tej sprzed trzech tygodni. Niemalże, bo zamiast rozpaczy, tym razem Baśka czuła rozrywającą ją od środka złość. Uczucie to pogłębiła spotkana na klatce schodowej staruszka, która wychylała głowę zza drzwi swojego mieszkania, najwyraźniej podsłuchując całą ich kłótnię. Rozwścieczona dziewczyna rzuciła w jej stronę obraźliwy komentarz, na co tamta schowała się w swoim lokum, szepcąc pod nosem coś, co Baśka zrozumiała jako Monika była lepsza.
            Na tę uwagę dziewczyna zdenerwowała się jeszcze bardziej i próbowała wyładować swoją złość, kopiąc we wszystko, co napotkała na swojej drodze po wyjściu z klatki. Nie przewidziała jednak, że ktoś mógł włożyć kamień do niepozornie wyglądającego pudełka po margarynie i gdy tylko jej stopa zetknęła się z opakowaniem, poczuła ogromny ból. Dziewczyna zaczęła kląć na czym świat stoi, nie przejmując się tym, czy ktoś zwraca na nią uwagę. W ten sposób wyrzucała z siebie złość nie tylko na pudełko i autora tego genialnego pomysłu, ale też na Kubiaka, który nie widział nic, oprócz czubka swojego nosa, na starą, równie wścibską jak Stara Raszpla mieszkankę Żor, która pozwalała sobie na niewybredne komentarze, na Kamila, który powstrzymał ją przed wyjazdem z Jastrzębia, na taksówkarza, który przywiózł ją do tego miasteczka, na koła jego samochodu, które w drodze nie złapały gumy i w końcu na samą siebie, za to, że w ogóle zgodziła się nawiązać kontakt z Michałem.
            Tak jak stała, na środku chodnika, przykucnęła i ukryła twarz w dłoniach, gdyż pulsująca bólem stopa i rozsadzająca ją od środka wściekłość uniemożliwiały jej dalszą drogę. Chciała zniknąć, zapaść się pod ziemię, zamarznąć na kość, zostać zamordowaną, zasnąć i nigdy się nie obudzić… Tak wiele było sposobów na ukojenie.
______________________________
część trzynasta; taka jak numer na koszulce Michała Kubiaka i wydaje mi się, że podobnie jak on na boisku pełna emocji. jest też stosunkowo krótka w porównaniu do chociażby poprzedniego rozdziału. z założenia akapit, który ostatecznie jest akapitem ostatnim, ostatnim wcale miał nie być. jednak rozdział wyszedł wtedy tak długi, że postanowiłam podzielić go na dwie części.
co ja jeszcze chciałam napisać? ach, tak! odsłona trzynasta oznacza, że jesteśmy już na półmetku tej historii, a może nawet weszliśmy już w tę drugą jej połowę. nie potrafię stwierdzić dokładnie, bo nie zaplanowałam konkretnej ilości rozdziałów. mogę powiedzieć jednak, że na pewno NIE JESTEŚMY bliżej początku niż końca :) 
jeszcze raz bardzo proszę o NIE ZOSTAWIANIE komentarzy typu 'wpadnij do mnie', czyli tzw. spamu, bo działa to w odwrotną stronę. jeżeli ktoś skomentuje moje opowiadanie, to ja ZAWSZE zaglądam również na jego, niektórzy doskonale o tym wiedzą. może nie od razu, bo - jak już wielokrotnie wspominałam - w tym roku mam bardzo mało czasu wolnego, ale gdy znajduję chwilę oddechu, to chętnie nadrabiam zaległości blogowe. właśnie rozpoczęłam ferie, więc te chwile oddechu mogą zdarzać się częściej, chyba że przygotowywanie się do matury ustnej z polskiego mnie przytłoczy, książki mnie przygniotą i umrę.
nie truję już, ściskam wszystkich mocno,
aśka :)

5 komentarzy:

  1. Jejciu. Nie tak, nie tak miało być. Jak jedno się stara, to drugie nie chce i tak ciągle. Ale oni się jeszcze dogadają. I oby to się stało jak najszybciej. Z korzyścią dla nich i otoczenia :-)
    Ćśś, nawet o żadnym końcu nie wspominaj! ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. To nie tak miało wszystko być. Mieli wszystko sobie wytłumaczyć i paść w ramiona. Ale przecież nie takie mają charaktery, prawda? Nie tak to się skończy :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Mam ochotę uderzyć Michała mocno, bardzo mocno w twarz.
    Rozumiem, że on też to przeżywa, że się starał, że kocha, ja to naprawdę wszystko rozumiem, ale niech ogarnie dupę i za nią biegnie niech to ratuje póki może,

    Boże, nic tylko takiego powiesić za uszy.

    OdpowiedzUsuń
  4. No kurde, nie miało tak wyglądać, trzy razy nie!
    Mieli pogadac, wyjaśnij sobie, ale nic z tego nie wyszło.. Kurde no.

    OdpowiedzUsuń
  5. Miiichaaał, kurde no, wybacz dziewczynie.
    Ale Baśka bez winy też nie jest.
    Tak czy inaczej, mają się pogodzić i być szczęśliwi i... nie mogę się doczekać następnego rozdziału, o! (zresztą, jak każdego ;) )

    OdpowiedzUsuń