czwartek, 3 kwietnia 2014

Namaluję nas od nowa.

            Po raz pierwszy od niepamiętnych czasów obudziła się w zupełnie nieznanym sobie miejscu. Wydarzenia z poprzedniego wieczora wydawały jej się snem, w dodatku niezbyt dobrze zapamiętanym. Tym razem jednak to nie nadmiar alkoholu, ale emocji spowodował spustoszenie w jej pamięci. Dopiero gdy dokładnie rozejrzała się po mieszkaniu, a jej wzrok natrafił na rozpartego w fotelu Kubiaka, powoli zaczęła sobie wszystko przypominać.
            Baśka wsparła się na łokciach i przez chwilę przypatrywała się śpiącemu chłopakowi. Wyglądał zabawnie z głową zwieszoną na ramieniu i dziwnie podkurczonymi nogami. Dziewczyna rzuciła w niego poduszką, żeby go obudzić. Nie przyniosło to jednak oczekiwanego skutku – Kubiak tylko machnął ręką przez sen i obrócił głowę w drugą stronę.
            Niechętnie podniosła się z najwygodniejszej sofy, na jakiej miała okazję spędzić noc. Nie wiedziała, co ma ze sobą zrobić. Powrót do domu nie wchodził w grę, biorąc pod uwagę, że jej ostatnia ucieczka bez słowa była brzemienna w skutkach. W dodatku wcale nie miała ochoty opuszczać mieszkania Kubiaka. Nie czuła się tam może tak komfortowo jak w swojej kawalerce, ale powoli zaczynała przyzwyczajać się do przebywania na obcym terenie.
            Nagle do cichego pochrapywania Michała dołączyło burczenie baśkowego brzucha. Dopiero wtedy dziewczyna przypomniała sobie, że od niemalże dwudziestu czterech godzin nie miała nic w ustach. Co prawda nigdy nie była w kubikowej kuchni, ale znalezienie jej w jednopoziomowym mieszkaniu nie należało do najtrudniejszych wyzwań. Pojawił się jednak inny problem – wielki rottweiler leżący pośrodku pomieszczenia, będący pierwszą rzeczą, która rzuciła się Baśce w zaspane oczy. Po jej wejściu powoli podniósł łeb i wbił w nią wzrok.
            Baśka krzyknęła, jakby zobaczyła ducha i niczym błyskawica wybiegła z kuchni. Jej gwałtowna reakcja zbudziła Kubiaka, który po chwili pojawił się w przedpokoju, mierzwiąc sobie i tak poczochrane włosy.
            - Co się stało? – zapytał, tłumiąc ziewnięcie.
- Dziecko oknem wyleciało – sarknęła dziecinnie. - Nie rozumiem, jak ty możesz mieszkać pod jednym dachem z tym potworem.
- Myślałem, że już ci przeszło – westchnął. – To tylko pies, Baśka. Może wygląda groźnie, ale jest największą przytulaną na świecie.
- Skoro rodzice kupowali ci takie przytulanki, to jakim cudem jeszcze masz głowę? – prychnęła Baśka.
            Michał już szykował się, żeby odpowiedzieć coś równie zgryźliwego, ale zrezygnował i zamiast tego przyciągnął ją do siebie i mocno przytulił. Przez moment czuła się dziwnie, ale w końcu też objęła go ramionami w pasie i wtuliła twarz w jego okryty koszulką tors, przy okazji kryjąc rumieńce, które pojawiły się na jej policzkach.
            - Cieszę się, że wróciłaś – szepnął i pogładził ją po włosach.
- Też się cieszę – odparła zachrypniętym głosem.
            Baśka nawet nie zauważyła, gdy Kubiak poluźnił uścisk i wciąż obejmowała go, podczas gdy on starał się subtelnie wyswobodzić z jej objęć.
            - Dobra, starczy tych czułości – zaśmiał się.
- Przepraszam, zamyśliłam się – mruknęła zawstydzona, ponownie się rumieniąc i odsuwając od niego.
- Za chwilę muszę lecieć na trening – oznajmił. – Zrobisz śniadanie?
- A weźmiesz go ze sobą? – zapytała, wskazując na wciąż wylegującego się pośrodku kuchni Niko.
            Michał roześmiał się głośno, kręcąc przy tym z politowaniem głową i pogłaskał Baśkę po włosach, poczym zniknął za drzwiami łazienki, przywołując do siebie psa.
            Baśka weszła do wolnego od obecności rottweilera pomieszczenia, nie bardzo wiedząc, co ma robić. Nigdy nie rozmawiała z Michałem o tak prozaicznych rzeczach, jak co lubi jeść na śniadanie, czy woli herbatę czy kawę, jaki jest jego ulubiony kolor. Ich rozmowy toczyły się głównie wokół tego, co nie wyszło im w życiu. Może właśnie to ich połączyło? Poczucie beznadziei?
            Dziewczyna pałętała się po kuchni, próbując znaleźć czyste talerze i szklanki, co wcale nie było takie proste. Zaczęła nawet zastanawiać się, czy nie zgłosić Kubiaka do udziału w Perfekcyjnej Pani Domu. W końcu jednak udało jej się zorganizować nieuwalane resztkami jedzenia naczynia i gdy Kubiak wszedł do kuchni, wycierając sobie włosy ręcznikiem, na stole stał już parujący dzbanek z kawą i talerz kolorowych kanapek.
            - Kanapki? – jęknął, nie do końca zadowolony.
- Coś nie tak? – warknęła Baśka.
- Nie, skądże – zaprzeczył i chcąc uniknąć kolejnej wojny, wziął kawałek chleba i pochłonął go w dwóch kęsach. – Są pyszne.
- Nie wiem, co lubisz jeść na śniadanie – odparła. – Nic o tobie nie wiem.
- W takim razie następne śniadanie przygotuję ja, to się dowiesz.
-Nie wiem, czy zdajesz sobie z tego sprawę, ale nie mam zamiaru z tobą mieszkać, więc w najbliższym czasie możesz nie mieć takiej okazji.
- Liczę na to, że jeszcze kiedyś wpadniesz na noc – oznajmił Michał i puścił jej perskie oko.
- Jak tylko pozbędziesz się psa.
- Ależ ty się na niego uparłaś – westchnął, zjadając ostatnią kanapkę i dopijając kawę. – Zabieram go na spacer. Zostawiłem ci w łazience czysty ręcznik, jakbyś chciała wziąć prysznic.
            Michał i uradowany Niko wyszli z mieszkania, a Baśka została sama, przeżuwając swoją kanapkę. Szło jej to opornie, bo pomimo że jeszcze chwilę temu niemalże skręcało ją z głodu, to teraz czuła, jakby jej żołądek związał się w supeł. I bynajmniej nie było to związane z Kubiakiem. W jego obecności czuła się już zdecydowanie bardziej komfortowo. Miała świadomość tego, że po powrocie do Jastrzębia czeka ją spotkanie z Kamilem, a nie bardzo wiedziała, jak on zareaguje na jej emocjonalne zachowanie i na to, że nie wróciła na noc. Nawet ciepły prysznic nie pomógł się zrelaksować. Napięcie cały czas wzrastało, gdy Baśka stała w drzwiach sypialni Kubiaka oparta o futrynę i obserwowała, jak chłopak biega po pokoju, pakując swoją sportową torbę.
            - Podrzucisz mnie do miasta? – zapytała, wodząc za nim wzrokiem.
- Jeżeli chcesz, to możesz tu zostać – powiedział Michał, wyciągając prawego buta z szafki na książki.
- Dzięki, ale wolałabym wrócić – odparła dziewczyna.
- Jak uważasz… - Kubiak przez chwilę siłował się z zamkiem błyskawicznym, ale w końcu dał sobie spokój i zamiast tego obwiązał tobołek sznurowadłem, które znalazł pod łóżkiem. – W takim razie ubieraj się, jedziemy.     

            Baśka zanurzyła się w skórzanym fotelu luksusowego samochodu Michała. Nie rozmawiali ze sobą. Ciszę przerywał tylko płynący z głośników głos Ryśka Riedla. Dziewczyna rozmyślała o tym, co miało niedługo nastąpić. Bała się konfrontacji z Kamilem. Wiedziała, że ta sytuacja na pewno wydała mu się co najmniej dziwna.
            - Wysadzisz mnie na tym osiedlu? – zapytała, wskazując na majaczące się za szybą samochodu blokowisko.
- Przecież ty tu nie mieszkasz – zauważył Michał niezbyt błyskotliwie.
- Brawo, Sherlocku – zaśmiała się Baśka. – Mam coś do załatwienia.
            Kubiak uniósł lewą brew, ale nic nie powiedział, tylko posłusznie wjechał na osiedlowy parking.
            - Nie czekaj na mnie – powiedziała Baśka, gdy chłopak zgasił silnik. – To może trochę potrwać.
- I jak wrócisz do domu?
- Komunikacja miejska, mówi ci to coś?
- Mam trochę czasu, więc to żaden problem, mogę poczekać – odparł Kubiak, wzruszając obojętnie ramionami. – Nie będziesz musiała tłuc się autobusem.
- Chyba nie jesteś zazdrosny, co? – Dziewczyna z trudem powstrzymywała cisnący jej się na usta uśmiech.
- Chyba nie mam o powodu, co? – przedrzeźnił ją.
            Baśka poklepała Michała po ramieniu, a gdy wyszła z samochodu, obróciła się i pomachała w jego stronę, czym zmusiła go do ponownego odpalenia samochodu i włączenia się do ruchu.
            Pierwszy raz w życiu przeklinała fakt, że droga z Żor do Jastrzębia jest tak krótka. Przez te dwadzieścia parę minut nie potrafiła wymyślić nic, co mogłaby powiedzieć Kamilowi. Zaczynała nawet żałować, że Kubiak nie uparł się i nie poczekał na nią. Wtedy miałaby świetną wymówkę, by móc zabrać swoje rzeczy i szybko zmyć się z tego kawalerskiego mieszkania.
            Kamil otworzył drzwi, nim dziewczyna zdążyła chociażby podnieść rękę, by zapukać. Baśka szukała na jego twarzy wyrazu kpiny lub złośliwego uśmiechu, jednak nadaremno. Chłopak był raczej podekscytowany. Szybko wciągnął ją za rękę do mieszkania, chcąc jak najszybciej rozpocząć przyjacielskie przesłuchanie.
            - Podwiózł cię tutaj, czyli mam rozumieć, że wszystko między wami w porządku? – zapytał bez ogródek.
- Tak, zgodnie z tradycją bardzo chętnie napiję się herbaty – powiedziała Baśka, siadając w fotelu i drapiąc za uchem Sierżanta, który ucieszył się na jej widok nie mniej niż Kamil.
- Już robię, a ty opowiadaj! – zakomenderował, idąc do kuchni i nastawiając wodę w czajniku.
- Nie wiem, co mam powiedzieć… - powiedziała Baśka nieco zakłopotana.
- Pogodziliście się? – bardziej stwierdził, niż zapytał.
- Najpierw dwa razy się pokłóciliśmy – oznajmiła, na co Kamil wychylił się zza drzwi kuchni i wybałuszył oczy. – Ale ostatecznie tak, pogodziliśmy się.
- I co teraz?
- Co teraz? – powtórzyła Baśka. – Nic teraz.
- Jesteście razem, czy nie? – zapytał wprost.
- Razem? Że Michał i ja…? – Dziewczyna zaczęła nerwowo wyłamywać sobie palce. – Nie no, coś ty. Chyba nie…
- Rany boskie, Baśka! – Kamil złapał się za głowę. – To co wy tam robiliście całą noc?
- Staraliśmy się nawzajem nie pozabijać – odparła. – Myślisz, że Michał… że on uznał nas już za parę?
- Nie mam pojęcia – powiedział chłopak, zaczynając chodzić po pokoju w tę i z powrotem. – To chyba ty powinnaś to wiedzieć, prawda?
- Z tymi zdjęciami miałeś rację, więc może…
- To, że domyśliłem się jak wygląda sprawa z takimi pierdołami jak zdjęcia nie oznacza, że siedzę w jego głowie.
- Uważasz, że zrobiłam mu awanturę o pierdołę? – zapytała Baśka na pozór z wyrzutem, ale w jej głosie nie było ani krzty złości.
- Myślałem, że to już jasne… - odparł Kamil.
- Przynajmniej jesteś szczery – mruknęła, wbijając wzrok w swoje stopy.
            Rozległo się gwizdanie czajnika. Chłopak znów znikł w kuchni, ale po chwili wyszedł z niej, niosąc dwa parujące kubki i jeden z nich wręczając Baśce.
            - Musisz sama wybadać sprawę – oznajmił. – Chyba, że wolisz zapytać go wprost…
- Nie, nie wolę – odparła, obracając w dłoniach kubek z herbatą. – Naprawdę, bardzo ci za wszystko dziękuję.
- Nie ma o czym mówić, dziewczyno. – Kamil machnął lekceważąco ręką.
- Myślałam, że mnie wyśmiejesz – przyznała.
- Co takiego? – Chłopak spojrzał na nią zaskoczony. – Niby dlaczego miałbym cię wyśmiać?
- Najpierw nie odzywałam się do ciebie ładny kawał czasu, żeby później ni z tego ni z owego władować ci się do mieszkania z walizką i kotem. – Baśka parsknęła śmiechem. – Użalałam się nad sobą, robiąc z igły widły, a następnie spędzam noc u kolesia, z którym nawet nie wiem, co mnie łączy. Kto inny chciałby tego wysłuchiwać?
- Oj, Baśka, Baśka. – Kamil usiadł obok niej i objął ją po bratersku ramieniem. – Ludzie robią głupsze rzeczy, uwierz mi. Chociaż przyznam, że niewiele ci do nich brakowało.
            Dziewczyna dała mu sójkę w bok, czując jednocześnie, jak wielki kamień spada jej z serca. Uświadomiła sobie, że kompletnie nie zna się na ludziach. Źle oceniła zarówno Michała jak i Kamila. Wiele lat usilnego alienowania się i próby całkowitej izolacji od społeczeństwa sprawiły, że popełniła mnóstwo błędów. W duchu dziękowała niebiosom, że inni nie byli tak wybrakowani.
__________________________
oto jesteśmy - kolejna część baśkowo-kubiakowej historii i ja. rozdział ten rodził się w ogromnych bólach i przez bardzo długi czas, dlatego strasznie żałuję, że nie mogę szczerze powiedzieć, że jestem z niego w stu procentach zadowolona. niby mam mnóstwo pomysłów, ale ciężko jest mi przelać je na papier. może teraz, gdy burza emocji pomiędzy bohaterami nieco opadła, będzie mi łatwiej :)
od poprzedniej części minęło tyle czasu, że ta strona prawie zarosła pajęczynami. niestety, następna też nie pojawi się zbyt szybko - najwcześniej w drugiej połowie maja, kiedy będę już po maturach pisemnych i nikt nie będzie mi o nich ciągle przypominał.
czasami mam małe opóźnienie w komentowaniu Waszych opowiadań, ale generalnie staram się być na bieżąco :) nowych opowieści teraz nie zaczynam, ale obiecuję, że nadrobię to, jak już będę absolwentką mojego liceum i z czystym sumieniem będę mogła leżeć na wznak i czytać, czytać, czytać... :) tymczasem trzymajcie się, 
aśka.

6 komentarzy:

  1. Tak, Baśka robi z igły widły, no ale taki jej urok. Więc ponownie przybijam sobie z Basią piątkę, za kolejną wspólną cechę.

    OdpowiedzUsuń
  2. Cudny rozdział. Warto było poczekać, zawsze warto :)
    W sumie robienie ze wszystkiego problemów jest dość częstym zjawiskiem, Baśka nie musi się o to martwić.
    Jak to dobrze, że wszystko zmierza w odpowiednim kierunku. Choć domyślam się, że przed nimi nie taka łatwa droga.

    OdpowiedzUsuń
  3. Baaaaśka zyskuje moje uznanie po raz milionowy :D I dlaczego ona ma w stosunku do Kamila wyrzuty sumienia jak nie popełniła żadnego błędu? :)
    niech już nie przesadza tylko leci porozmawiać z Miśkiem! Przecież oni nawet nie wiedzą czy są razem!

    OdpowiedzUsuń
  4. przepraszam za spam, ale chciałabym Cię zachęcić do zapisania swoich siatkarskich opowiadań do katalogu siatkarskich opowiadań http://kibicowelove.blogspot.com/p/opowiadania-warte-polecenia.html

    OdpowiedzUsuń
  5. Ciekawa historia będę tu częstym gościem. Wpadnij do mnie na www.siatkarskie-miniaturki.bloog.pl
    Pozrdawiam
    Vea

    OdpowiedzUsuń
  6. To już koniec? Nie proszę, nie rob mi tego! Napisz kolejny rozdział. Proszę :*

    OdpowiedzUsuń