poniedziałek, 22 września 2014

Przestańmy się spieszyć.

            Tocząc zacięty bój z opadającymi ze zmęczenia powiekami i ledwo powłócząc nogami, Baśka wracała z pracy. Raz po raz utykała w śniegowych zaspach, których niezliczona ilość nagromadziła się przez noc na ulicach Jastrzębia. Przed zostaniem zdmuchniętą przez podmuchy lodowatego wiatru ustrzegły ją tylko dwie ciężkie reklamówki, które dźwigała w dłoniach. Im bliżej domu była, tym realniej czuła dotyk miękkiej poduszki na swoim policzku. Całonocne lawirowanie pomiędzy stoikami z tacą w rękach ogromnie ją wykończyło i nawet nagły przypływ gotówki, zwany także wypłatą nie wywołał w niej takiego entuzjazmu, który byłby w stanie przezwyciężyć zmęczenie.
            Ułamek sekundy, tyle czasu zajęło Baśce zmienienie pozycji z wertykalnej na horyzontalną. Nie miała nawet możliwości pomachać nieporadnie rękoma. Kontakt podeszwy nieprzystosowanego do zimowych warunków buta z oblodzoną kałużą zapewnił jej twarde lądowanie na pokrytym piaskiem i udeptanym śniegiem chodniku.
            - Bombowo – warknęła Baśka, zaciskając dłonie w pięści i zamykając oczy, by nie widzieć toczących się po ziemi pomarańczy i innych rzeczy, które wypadły z siatek z zakupami. - Tego właśnie mi brakowało do osiągnięcia ekstazy.
            Wzięła trzy głębokie wdechy i kiedy już wydawało jej się, że ochłonęła na tyle, by móc podnieść się z ziemi i kontynuować podróż do domu - tym razem będąc bardziej ostrożną - nad jej głową z zawrotną prędkością przeleciała śniegowa kulka.
            - Co do... - zaczęła dziewczyna, ale nie dane jej było dokończyć, bo za pierwszą śnieżką podążyła następna, która zakończyła swój lot na nieosłoniętym czapką baśkowym czole.
- Straszna z ciebie oferma.
            Napastnik w osobie Michała Kubiaka stał na parkingu i beztrosko formował w dłoniach kolejny pocisk.
            - Zabiję cię! - ryknęła Baśka, próbując stanąć na nogi, ale na niewiele się to zdało. Zdenerwowanie nie sprzyjało walce z działającą grawitacją.
- No popatrz, właśnie miałem zamiar ci pomóc, ale te groźby... - Kubiak potarł podbródek okrytą rękawiczką dłonią. - Czy one nie są przypadkiem karalne?
- Zamknij się i chodź tutaj! - Rumieniec, który ujemna temperatura wymalowała na policzkach i nosie dziewczyny pokrył już całą twarz. Zapewne przyczynił się do tego nietłumiony gniew.
- A jesteś szczepiona? - zachichotał, ale ostatecznie postanowił podejść do dziewczyny, pomimo że jej zmarszczone brwi i ściągnięte w cienką linię usta zwiastowały kolejny wybuch gniewu.
            Mocno trzymając się wyciągniętej dłoni Kubiaka, tocząc zacięty bój z rozjeżdżającymi się w różne strony nogami, Baśce udało się w końcu przyjąć pozycję pionową. Stawiając kroki o wiele ostrożniej niż uprzednio, zaczęła wkładać walające się na chodniku zakupy z powrotem do reklamówki.
            - Poczekaj, ja to zrobię – pospieszył z pomocą Michał, niemalże wyrywając dziewczynie siatkę z ręki. - Znowu się poślizgniesz i jeszcze coś sobie złamiesz.
- Nie kłam, że aż tak się o mnie martwisz. - Baśka z chęcią oddała Kubiakowi pałeczkę, a sama stanęła na w miarę bezpiecznym fragmencie obsypanego śniegiem trawnika.
- Masz rację – odparł tamten, szybko uporawszy się z bałaganem. - Mogłabyś przypadkiem walnąć głową w ziemię, chociaż na jakiś czas byłby z tobą spokój.
- Menda – wysyczała przez zęby.
            Kubiak pokazał dziewczynie język, a następnie mocno przytulił ją do siebie, całując najpierw w czoło, a później w czubek lodowatego nosa.
            - Tęskniłam za tobą, wiesz? - wyszeptała Baśka.
- Nie żartuj, przecież widzieliśmy się jakieś... - Michał spojrzał na zegarek – dziesięć godzin temu.
- Jesteś okropny! - krzyknęła, uderzając go pięścią w ramię. - Gdybym to dziesięć godzin przespała, a nie przepracowała, to też bym nie tęskniła.
- Serio? - Kubiak wciąż trzymał dziewczynę w uścisku, pomimo że ta usilnie próbowała się wyswobodzić.
- Dobra, nieważne, zapomnij. - Baśka odwróciła wzrok. - Czuję się teraz żałośnie.
- Dlaczego?
- I jeszcze się głupio pytasz?
            Dziewczynie udało się w końcu uwolnić z kubiakowych objęć, jednak wyrwać mu z rąk siatek już nie dała rady.
            - Basia, nie obrażaj się – zaśmiał się Michał. - Żartowałem sobie.
- Jasne – warknęła.
- Chodź, odniesiemy te zakupy i pójdziemy na spacer.
- Nie mam siły – odparła zdawkowo Baśka.
- Przed chwilą powiedziałaś, że tęskniłaś za...
- ...za moim łóżkiem – dokończyła za Kubiaka i korzystając z chwili jego dekoncentracji przejęła reklamówki z zakupami. - Serio, padam z nóg, zadzwonię do ciebie jak się wyśpię.
- Przecież mogłem zanieść te...
- Do usłyszenia, pa! - znów mu przerwała i popędziła w stronę swojego bloku. Jeżeli mianem pędu można określić niepewny trucht o prędkości zbliżonej do tej rozwijanej przez przechadzającej się po podwórku i raz po raz dziobiącej w trawie kurę.

            Telefon zabrzęczał po raz szósty. Tym razem Baśka nie mogła go już zignorować. Na oślep wyciągnęła rękę i zaczęła wodzić dłonią po podłodze, próbując natrafić na dzwoniące urządzenie. Nawet nie musiała spoglądać na wyświetlacz – dobrze wiedziała, kto śmie ją niepokoić.
            - Czego chcesz? - dosłownie warknęła w słuchawkę, bo po przebudzeniu jej głos był zachrypnięty.
- Ulepić bałwana – odparł Kubiak.
- Nie ma mowy.
- Przecież obiecałaś... - żachnął się.
- Nieprawda.
- Dawaj, Baśka, nie można przespać całego dnia! - Michał był nieustępliwy.
- Oczywiście, że można – stwierdziła Baśka. - I właśnie taki mam zamiar. Dobranoc!
- Jestem u ciebie za pół godziny! - Tylko tyle zdążył wykrzyczeć, zanim dziewczyna rozłączyła się i odłożyła telefon z powrotem na podłogę.
            Baśka przetoczyła się na plecy i potarła oczy wierzchem dłoni. Wiedziała, że nie ma sensu zasypiać po raz kolejny, bo jeżeli Kubiak mówi, że będzie u niej za pół godziny, to faktycznie to zrobi i wywlecze ją z łóżka choćby miał ją ciągnąć za duży palec u nogi.
            Sierżant śledził uważnie każdy ruch swojej właścicielki czekając na to, aż ta znajdzie się w pobliżu kuchni. Wtedy miał zamiar doskoczyć do niej jednym susem i głośnym miauczeniem dopominać się o jedzenie. W razie niewysłuchania prośby przekazanej w sposób dźwiękowy, w grę wchodziło ewentualne zastosowanie ostrych pazurów ukrytych w poduszkach kocich łapek. Ich bezpośredni kontakt ze skórą baśkowych łydek niechybnie przyniósłby oczekiwane rezultaty.
            Rządny krwi i mięsa kocur nie musiał jednak stosować swojej ukrytej broni. Gdy tylko Baśka przestąpiła próg kuchni, wyciągnęła z lodówki kotleta wielkości talerza, który całkowicie zaspokoił głód zwierzęcia.
            - Nie zamknęłaś drzwi – rzucił Kubiak, przekraczając próg mieszkania.
- A ty nie zapukałeś – dobiegła go z łazienki odpowiedź Baśki.
- Nie pyskuj – uciął ich kłótnię, podchodząc do dziewczyny i obejmując ją w pasie.
- Strasznie romantyczna sytuacja. - Baśka przewróciła oczami. - Z tą pastą do zębów w buzi czuję się jak dama.
- Wybacz, następnym razem sprawdzę zawartość twojej jamy ustnej, zanim będę chciał cię przytulić.
- Będę pod wrażeniem twojej przenikliwości – odparła. - A teraz wynocha.
- Co? - Michał rozdziawił usta. Nie sądził, że po tych kilku przytykach Baśka obrazi się na tyle, by wyganiać go z mieszkania.
- Muszę się przebrać, wypad z łazienki.
            Kubiak roześmiał się po części ze swojej niedomyślności, po części z sytuacji, która przedstawiała się w ten sposób, że średniej postury dziewczyna natarła na niemalże dwumetrowego faceta, próbując zmusić go do opuszczenia pomieszczenia. Z rozbawienia nawet nie był w stanie protestować, chociaż próbował to zrobić.
          Śnieg i minusowa temperatura nie były baśkowymi ulubionymi warunkami meteorologicznymi. W ogóle żadna pogoda nie odpowiadała jej w stu procentach. Zimą było za zimno, latem za gorąco, jesienią za mokro, a wiosną unoszące się w powietrzu pyłki powodowały, że odzywała się jej alergia. Dziewczyna liczyła na to, że gruby sweter z golfem i rajstopy założone pod dżinsowe spodnie uchronią ją przed chłodem i śmiercią z przemarznięcia.
            - Gotowa? - zapytał Michał, w odpowiedzi otrzymując potwierdzające skinienie głowy i palce obleczonej rękawiczką dłoni splatające się z jego palcami.
            Na zewnątrz zapadł już mrok, co podczas zimowych późnych popołudni było czynnikiem absolutnie normalnym. Wiał wiatr, który lekko smagał niczym nieosłonięte nosy i policzki, ale śnieg nie zacinał w twarze przemykających ulicami Jastrzębia ludzi, tylko padał sobie równo, powiększając utworzone przy drogach zaspy.
            Z planowanego lepienia bałwana niewiele wyszło. Biały puch był zbyt sypki i nie dało się ulepić z niego kulki większej od rozmiaru zwiniętej w pięść dłoni, chociaż Kubiak przez długi czas cierpliwie próbował utoczyć coś gabarytami przypominającego bałwanią rzyć. Baśka tylko przyglądała się jego poczynaniom, raz po raz ziewając przeciągle i pocierając skostniałe z zimna ramiona. W końcu Michał dał za wygraną i – ku uciesze dziewczyny – zrezygnował z prób ulepienia śnieżnego ludka, zamiast tego proponując spacer zakończony wizytą w kawiarni.
            Ubity i posypany piaskiem śnieg skrzypiał pod ich nogami, kiedy szli chodnikiem, trzymając się za dłonie. Gdyby nie dokuczliwe zimno, można by powiedzieć, że byo nawet przyjemnie.
            - Co robisz w święta? - zapytał ni stąd i zowąd Kubiak.
            Baśka zatrzymała się raptownie, zupełnie zbita z tropu tym pytaniem. Uścisk ich dłoni nieznacznie się poluźnił.
            - A dlaczego pytasz? - odbiła piłeczkę, próbując ukryć zdenerwowanie.
- Najpierw odpowiedz – naciskał Michał.
            Dziewczyna wyswobodziła swoją rękę i zaczęła kręcić młynka palcami. Była pewna, że gdy tylko się odezwie, głos będzie drżał jej tak samo jak ciało. Nie wiedziała, czy powiedzieć prawdę, czy może lepiej zataić co nieco. W końcu zdecydowała się na pozornie najbezpieczniejszą opcję.
            - Jeszcze nie wiem – odparła wymijająco.
- Nie jedziesz do Wałcza? - drążył temat Kubiak.
- Nie zapowiedziałam się, ale może... – przyznała, po czym powtórzyła: - Jeszcze nie wiem.
- Moja mama przyjeżdża jutro do Jastrzębia, Błażej też niedługo przyleci – oznajmił chłopak, a Baśka już wiedziała, co dalej chce powiedzieć. I modliła się w duchu, by jednak tego nie zrobił. - Byłoby mi miło... Nie. Nam byłoby miło, gdybyś przyszła.
- Kiedy? - Baśka czuła, że głupieje.
- No w święta. - Michał próbował się uśmiechnąć, ale widać było, że on także jest zdenerwowany. - Ale wcześniej też możesz, jeśli...
- Nie – przerwała mu gwałtownie. Nawet zbyt gwałtownie, z czego momentalnie zdała sobie sprawę. - To znaczy... Ja bardzo chętnie, ale... Boże Narodzenie to rodzinne święta i... Wiesz... Ja nie jestem waszą rodziną.
- I co z tego? Może kiedyś będziesz.
- Oświadczasz mi się? - Baśka żartem próbowała dodać sobie animuszu, jednakże Kubiak nie był skłonny do dowcipkowania. Nic nie odpowiedział, tylko wzrokiem dawał dziewczynie do zrozumienia, żeby kontynuowała. - Michał, naprawdę uważam, że powinniście spędzić ten czas tylko we czwórkę.
- A ja nie – oznajmił stanowczo. - I wiesz co mi się wydaje?
            Baśka myślała, że to pytanie retoryczne, ale po chwili ciszy, która zapanowała i przenikliwym wzroku Michała w końcu domyśliła się, że musi się odezwać.
            - Co?
- Że ty po prostu nie chcesz przyjść – powiedział.
- To nie tak! - zaoponowała dziewczyna.
- O co chodzi, Baśka? - Kubiak nie był poirytowany. W jego głosie słychać było raczej troskę. - Boisz się?
- Ja po prostu... - Nie wiedziała, co odpowiedzieć. - Ja chyba chciałabym pojechać do tego Wałcza.
            To było kłamstwo tak grubymi nićmi szyte, że aż bała się spojrzeć w kubiakowe oczy, bo była przekonana o tym, co zobaczy – wzrok w mówiący łżesz i uniesioną z niedowierzania brew. W końcu jednak odważyła się zerknąć w kierunku chłopaka. Na widok wyrazu jego twarzy niemalże ugięły się przed nią kolana. On jej uwierzył!
            - Tęsknisz za rodziną? - zapytał z zupełnie szczerym przejęciem.
            Baśka bezgłośnie przełknęła ślinę. Okłamała go. Pierwszy raz w życiu go okłamała, a on się nie zorientował. Chciała się przyznać, krzyknąć, że wcale za nimi nie tęskni, chciała się przyznać, ale wszystkie te prawdziwe słowa utknęły jej w gardle. Tak już jest, że jedno kłamstwo napędza drugie. To swego rodzaju błędne koło - gdy skłamiesz po raz pierwszy, później trudno jest przestać, wszystko nabiera rozpędu. Dlatego właśnie, choć na końcu języka miała słowa Michał, zwolnijmy, nie mogła ich wypowiedzieć.
            - Wiem, że wyrządziłam im ogromną krzywdę.
- Cieszę się, że do tego doszłaś. - Kubiak uśmiechnął się do niej i ponownie złapał ją za dłoń. Targana wyrzutami sumienia Baśka chciała się wyrwać, ale nie zrobiła tego.
- Tak, ja też. - Znów kłamstwo.
- Zadzwonisz do nich wcześniej?
- Nie, wolałabym, żeby to była niespodzianka. - Nigdy nie przypuszczała, że łgarstwo będzie ją tyle kosztować. - Michał, możesz odprowadzić mnie do domu? Trochę źle się czuję.
- Co się dzieje? - Kubiak zmartwił się nie na żarty. - Może potrzebujesz lekarza?
- Nie wygłupiaj się, to tylko ból głowy. - Próbowała się uśmiechnąć. - Nie wyspałam się dzisiaj.
- Jasne, rozumiem. - Wciąż patrzył na nią zatroskanym wzrokiem. - Chodź tędy, będzie bliżej.
            Zamknięte drzwi mogą tłumić dźwięki z zewnątrz, lecz nigdy nie stłumią wyrzutów sumienia.
________________
napiszę tylko tyle: jak tu nie kochać naszych siatkarzy?
aśka.

9 komentarzy:

  1. Przez to opowiadanie niesamowicie spodobało mi się imię Basia a może to przez wizję Kubiaka wypowiadającego to imię ? No nie ważne ;p Mam nadzieję że będziesz częściej dodawać rozdziały. Niech wygrana chłopaków Cię motywuje ! <3

    OdpowiedzUsuń
  2. nie da się nie kochać;) rozdział cudo. czekam na kolejny;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Oni są niesamowicie. Baśka jest fantastyczna, Michał cudowny, Sierżant idealnie dopełnia ten nieidealnie idealny obrazek. Nie wiem, czy potrafię jeszcze bardziej uwielbiać Kubiaka, ale to opowiadanie sprawia, że chcę powiedzieć, że moja sympatia do niego jeszcze bardziej się powiększyła. A poważnie, nie wiem, czy to jeszcze możliwe.
    Kocham ich takich. Kocham ich rozmowy, te urocze sytuacje, których są bohaterami i wszystko, co z nimi związane. Ave.

    OdpowiedzUsuń
  4. Michał jaki troskliwy :)
    Uwielbiam te ich wymiany zdań. Ogólnie mówiąc stworzyłaś niesamowite postacie - nie dość, że naturalne i realistyczne. to jeszcze nigdy z nimi nie można narzekać na nudę :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Matko jak ja kocham to opowiadanie! Brakuje słów żeby to opisać! Zdecydowanie jedno z najlepszych. Jak książka z milionem nagród. Kocham.

    OdpowiedzUsuń
  6. Świetny rozdział. Ogólnie cała historia bardzo mnie zaciekawiła, pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  7. jestem, ale kompletnie nie mam głowy do komentarza.
    Kubiak jest fenomenem- to chyba tyle.

    OdpowiedzUsuń
  8. Dopiero co znalazłam to opowiadane. Przeczytałam na jednym tchu, bo jest po prostu niesamowite! Dzięki wielkie, gratuluję talentu i czekam na cd. :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Błagam, dodaj rozdział. Zdaję sobie sprawę z tego, że to nie jest takie łatwe ale ja tu usycham z tęsknoty. Za Baśką i Michałem. No i za twoim pisaniem.

    OdpowiedzUsuń