Tocząc zacięty bój z
opadającymi ze zmęczenia powiekami i ledwo powłócząc nogami,
Baśka wracała z pracy. Raz po raz utykała w śniegowych zaspach,
których niezliczona ilość nagromadziła się przez noc na ulicach
Jastrzębia. Przed zostaniem zdmuchniętą przez podmuchy lodowatego
wiatru ustrzegły ją tylko dwie ciężkie reklamówki, które
dźwigała w dłoniach. Im bliżej domu była, tym realniej czuła
dotyk miękkiej poduszki na swoim policzku. Całonocne lawirowanie
pomiędzy stoikami z tacą w rękach ogromnie ją wykończyło i
nawet nagły przypływ gotówki, zwany także wypłatą nie wywołał
w niej takiego entuzjazmu, który byłby w stanie przezwyciężyć
zmęczenie.
Ułamek sekundy, tyle
czasu zajęło Baśce zmienienie pozycji z wertykalnej na
horyzontalną. Nie miała nawet możliwości pomachać nieporadnie
rękoma. Kontakt podeszwy nieprzystosowanego do zimowych warunków
buta z oblodzoną kałużą zapewnił jej twarde lądowanie na
pokrytym piaskiem i udeptanym śniegiem chodniku.
- Bombowo – warknęła
Baśka, zaciskając dłonie w pięści i zamykając oczy, by nie
widzieć toczących się po ziemi pomarańczy i innych rzeczy, które
wypadły z siatek z zakupami. - Tego właśnie mi brakowało do
osiągnięcia ekstazy.
Wzięła trzy głębokie
wdechy i kiedy już wydawało jej się, że ochłonęła na tyle, by
móc podnieść się z ziemi i kontynuować podróż do domu - tym
razem będąc bardziej ostrożną - nad jej głową z zawrotną
prędkością przeleciała śniegowa kulka.
- Co do... - zaczęła
dziewczyna, ale nie dane jej było dokończyć, bo za pierwszą
śnieżką podążyła następna, która zakończyła swój lot na
nieosłoniętym czapką baśkowym czole.
- Straszna z ciebie
oferma.
Napastnik w osobie
Michała Kubiaka stał na parkingu i beztrosko formował w dłoniach
kolejny pocisk.
- Zabiję cię! -
ryknęła Baśka, próbując stanąć na nogi, ale na niewiele się
to zdało. Zdenerwowanie nie sprzyjało walce z działającą
grawitacją.
- No popatrz, właśnie
miałem zamiar ci pomóc, ale te groźby... - Kubiak potarł
podbródek okrytą rękawiczką dłonią. - Czy one nie są
przypadkiem karalne?
- Zamknij się i chodź
tutaj! - Rumieniec, który ujemna temperatura wymalowała na
policzkach i nosie dziewczyny pokrył już całą twarz. Zapewne
przyczynił się do tego nietłumiony gniew.
- A jesteś szczepiona? -
zachichotał, ale ostatecznie postanowił podejść do dziewczyny,
pomimo że jej zmarszczone brwi i ściągnięte w cienką linię usta
zwiastowały kolejny wybuch gniewu.
Mocno trzymając się
wyciągniętej dłoni Kubiaka, tocząc zacięty bój z
rozjeżdżającymi się w różne strony nogami, Baśce udało się w
końcu przyjąć pozycję pionową. Stawiając kroki o wiele
ostrożniej niż uprzednio, zaczęła wkładać walające się na
chodniku zakupy z powrotem do reklamówki.
- Poczekaj, ja to zrobię
– pospieszył z pomocą Michał, niemalże wyrywając dziewczynie
siatkę z ręki. - Znowu się poślizgniesz i jeszcze coś sobie
złamiesz.
- Nie kłam, że aż tak
się o mnie martwisz. - Baśka z chęcią oddała Kubiakowi pałeczkę,
a sama stanęła na w miarę bezpiecznym fragmencie obsypanego
śniegiem trawnika.
- Masz rację – odparł
tamten, szybko uporawszy się z bałaganem. - Mogłabyś przypadkiem
walnąć głową w ziemię, chociaż na jakiś czas byłby z tobą
spokój.
- Menda – wysyczała
przez zęby.
Kubiak pokazał
dziewczynie język, a następnie mocno przytulił ją do siebie,
całując najpierw w czoło, a później w czubek lodowatego nosa.
- Tęskniłam za tobą,
wiesz? - wyszeptała Baśka.
- Nie żartuj, przecież
widzieliśmy się jakieś... - Michał spojrzał na zegarek –
dziesięć godzin temu.
- Jesteś okropny! -
krzyknęła, uderzając go pięścią w ramię. - Gdybym to dziesięć
godzin przespała, a nie przepracowała, to też bym nie tęskniła.
- Serio? - Kubiak wciąż
trzymał dziewczynę w uścisku, pomimo że ta usilnie próbowała
się wyswobodzić.
- Dobra, nieważne,
zapomnij. - Baśka odwróciła wzrok. - Czuję się teraz żałośnie.
- Dlaczego?
- I jeszcze się głupio
pytasz?
Dziewczynie udało się
w końcu uwolnić z kubiakowych objęć, jednak wyrwać mu z rąk
siatek już nie dała rady.
- Basia, nie obrażaj
się – zaśmiał się Michał. - Żartowałem sobie.
- Jasne – warknęła.
- Chodź, odniesiemy te
zakupy i pójdziemy na spacer.
- Nie mam siły –
odparła zdawkowo Baśka.
- Przed chwilą
powiedziałaś, że tęskniłaś za...
- ...za moim łóżkiem –
dokończyła za Kubiaka i korzystając z chwili jego dekoncentracji
przejęła reklamówki z zakupami. - Serio, padam z nóg, zadzwonię
do ciebie jak się wyśpię.
- Przecież mogłem
zanieść te...
- Do usłyszenia, pa! -
znów mu przerwała i popędziła w stronę swojego bloku. Jeżeli
mianem pędu można określić
niepewny trucht o prędkości zbliżonej do tej rozwijanej przez
przechadzającej się po podwórku i raz po raz dziobiącej w trawie
kurę.
Telefon
zabrzęczał po raz szósty. Tym razem Baśka nie mogła go już
zignorować. Na oślep wyciągnęła rękę i zaczęła wodzić
dłonią po podłodze, próbując natrafić na dzwoniące urządzenie.
Nawet nie musiała spoglądać na wyświetlacz – dobrze wiedziała,
kto śmie ją niepokoić.
-
Czego chcesz? - dosłownie warknęła w słuchawkę, bo po
przebudzeniu jej głos był zachrypnięty.
-
Ulepić bałwana – odparł Kubiak.
- Nie
ma mowy.
-
Przecież obiecałaś... - żachnął się.
-
Nieprawda.
-
Dawaj, Baśka, nie można przespać całego dnia! - Michał był
nieustępliwy.
-
Oczywiście, że można – stwierdziła Baśka. - I właśnie taki
mam zamiar. Dobranoc!
-
Jestem u ciebie za pół godziny! - Tylko tyle zdążył wykrzyczeć,
zanim dziewczyna rozłączyła się i odłożyła telefon z powrotem
na podłogę.
Baśka
przetoczyła się na plecy i potarła oczy wierzchem dłoni.
Wiedziała, że nie ma sensu zasypiać po raz kolejny, bo jeżeli
Kubiak mówi, że będzie u niej za pół godziny, to faktycznie to
zrobi i wywlecze ją z łóżka choćby miał ją ciągnąć za duży
palec u nogi.
Sierżant śledził
uważnie każdy ruch swojej właścicielki czekając na to, aż ta
znajdzie się w pobliżu kuchni. Wtedy miał zamiar doskoczyć do
niej jednym susem i głośnym miauczeniem dopominać się o jedzenie.
W razie niewysłuchania prośby przekazanej w sposób dźwiękowy, w
grę wchodziło ewentualne zastosowanie ostrych pazurów ukrytych w
poduszkach kocich łapek. Ich bezpośredni kontakt ze skórą
baśkowych łydek niechybnie przyniósłby oczekiwane rezultaty.
Rządny krwi i mięsa
kocur nie musiał jednak stosować swojej ukrytej broni. Gdy tylko
Baśka przestąpiła próg kuchni, wyciągnęła z lodówki kotleta
wielkości talerza, który całkowicie zaspokoił głód zwierzęcia.
- Nie zamknęłaś drzwi
– rzucił Kubiak, przekraczając próg mieszkania.
- A ty nie zapukałeś –
dobiegła go z łazienki odpowiedź Baśki.
- Nie pyskuj – uciął
ich kłótnię, podchodząc do dziewczyny i obejmując ją w pasie.
- Strasznie romantyczna
sytuacja. - Baśka przewróciła oczami. - Z tą pastą do zębów w
buzi czuję się jak dama.
- Wybacz, następnym
razem sprawdzę zawartość twojej jamy ustnej, zanim będę chciał
cię przytulić.
- Będę pod wrażeniem
twojej przenikliwości – odparła. - A teraz wynocha.
- Co? - Michał
rozdziawił usta. Nie sądził, że po tych kilku przytykach Baśka
obrazi się na tyle, by wyganiać go z mieszkania.
- Muszę się przebrać,
wypad z łazienki.
Kubiak roześmiał się
po części ze swojej niedomyślności, po części z sytuacji, która
przedstawiała się w ten sposób, że średniej postury dziewczyna
natarła na niemalże dwumetrowego faceta, próbując zmusić go do
opuszczenia pomieszczenia. Z rozbawienia nawet nie był w stanie
protestować, chociaż próbował to zrobić.
Śnieg i minusowa temperatura nie były baśkowymi ulubionymi warunkami meteorologicznymi. W ogóle żadna pogoda nie odpowiadała jej w stu procentach. Zimą było za zimno, latem za gorąco, jesienią za mokro, a wiosną unoszące się w powietrzu pyłki powodowały, że odzywała się jej alergia. Dziewczyna liczyła na to, że gruby sweter z golfem i rajstopy założone pod dżinsowe spodnie uchronią ją przed chłodem i śmiercią z przemarznięcia.
Śnieg i minusowa temperatura nie były baśkowymi ulubionymi warunkami meteorologicznymi. W ogóle żadna pogoda nie odpowiadała jej w stu procentach. Zimą było za zimno, latem za gorąco, jesienią za mokro, a wiosną unoszące się w powietrzu pyłki powodowały, że odzywała się jej alergia. Dziewczyna liczyła na to, że gruby sweter z golfem i rajstopy założone pod dżinsowe spodnie uchronią ją przed chłodem i śmiercią z przemarznięcia.
- Gotowa? - zapytał
Michał, w odpowiedzi otrzymując potwierdzające skinienie głowy i
palce obleczonej rękawiczką dłoni splatające się z jego palcami.
Na zewnątrz zapadł już
mrok, co podczas zimowych późnych popołudni było czynnikiem
absolutnie normalnym. Wiał wiatr, który lekko smagał niczym
nieosłonięte nosy i policzki, ale śnieg nie zacinał w twarze
przemykających ulicami Jastrzębia ludzi, tylko padał sobie równo,
powiększając utworzone przy drogach zaspy.
Z planowanego lepienia
bałwana niewiele wyszło. Biały puch był zbyt sypki i nie dało
się ulepić z niego kulki większej od rozmiaru zwiniętej w pięść
dłoni, chociaż Kubiak przez długi czas cierpliwie próbował
utoczyć coś gabarytami przypominającego bałwanią rzyć. Baśka
tylko przyglądała się jego poczynaniom, raz po raz ziewając
przeciągle i pocierając skostniałe z zimna ramiona. W końcu
Michał dał za wygraną i – ku uciesze dziewczyny – zrezygnował
z prób ulepienia śnieżnego ludka, zamiast tego proponując spacer
zakończony wizytą w kawiarni.
Ubity i posypany
piaskiem śnieg skrzypiał pod ich nogami, kiedy szli chodnikiem,
trzymając się za dłonie. Gdyby nie dokuczliwe zimno, można by
powiedzieć, że byo nawet przyjemnie.
- Co robisz w święta?
- zapytał ni stąd i zowąd Kubiak.
Baśka zatrzymała się
raptownie, zupełnie zbita z tropu tym pytaniem. Uścisk ich dłoni
nieznacznie się poluźnił.
- A dlaczego pytasz? -
odbiła piłeczkę, próbując ukryć zdenerwowanie.
- Najpierw odpowiedz –
naciskał Michał.
Dziewczyna wyswobodziła
swoją rękę i zaczęła kręcić młynka palcami. Była pewna, że
gdy tylko się odezwie, głos będzie drżał jej tak samo jak ciało.
Nie wiedziała, czy powiedzieć prawdę, czy może lepiej zataić co
nieco. W końcu zdecydowała się na pozornie najbezpieczniejszą
opcję.
- Jeszcze nie wiem –
odparła wymijająco.
- Nie jedziesz do Wałcza?
- drążył temat Kubiak.
- Nie zapowiedziałam
się, ale może... – przyznała, po czym powtórzyła: - Jeszcze
nie wiem.
- Moja mama przyjeżdża
jutro do Jastrzębia, Błażej też niedługo przyleci – oznajmił
chłopak, a Baśka już wiedziała, co dalej chce powiedzieć. I
modliła się w duchu, by jednak tego nie zrobił. - Byłoby mi
miło... Nie. Nam byłoby miło, gdybyś przyszła.
- Kiedy? - Baśka czuła,
że głupieje.
- No w święta. - Michał
próbował się uśmiechnąć, ale widać było, że on także jest
zdenerwowany. - Ale wcześniej też możesz, jeśli...
- Nie – przerwała mu
gwałtownie. Nawet zbyt gwałtownie, z czego momentalnie zdała sobie
sprawę. - To znaczy... Ja bardzo chętnie, ale... Boże Narodzenie
to rodzinne święta i... Wiesz... Ja nie jestem waszą rodziną.
- I co z tego? Może
kiedyś będziesz.
- Oświadczasz mi się? -
Baśka żartem próbowała dodać sobie animuszu, jednakże Kubiak
nie był skłonny do dowcipkowania. Nic nie odpowiedział, tylko
wzrokiem dawał dziewczynie do zrozumienia, żeby kontynuowała. -
Michał, naprawdę uważam, że powinniście spędzić ten czas tylko
we czwórkę.
- A ja nie – oznajmił
stanowczo. - I wiesz co mi się wydaje?
Baśka myślała, że to
pytanie retoryczne, ale po chwili ciszy, która zapanowała i
przenikliwym wzroku Michała w końcu domyśliła się, że musi się
odezwać.
- Co?
- Że ty po prostu nie
chcesz przyjść – powiedział.
- To nie tak! -
zaoponowała dziewczyna.
- O co chodzi, Baśka? -
Kubiak nie był poirytowany. W jego głosie słychać było raczej
troskę. - Boisz się?
- Ja po prostu... - Nie
wiedziała, co odpowiedzieć. - Ja chyba chciałabym pojechać do
tego Wałcza.
To było kłamstwo tak
grubymi nićmi szyte, że aż bała się spojrzeć w kubiakowe oczy,
bo była przekonana o tym, co zobaczy – wzrok w mówiący łżesz
i uniesioną z niedowierzania brew. W końcu jednak odważyła się
zerknąć w kierunku chłopaka. Na widok wyrazu jego twarzy niemalże
ugięły się przed nią kolana. On jej uwierzył!
- Tęsknisz za rodziną?
- zapytał z zupełnie szczerym przejęciem.
Baśka bezgłośnie
przełknęła ślinę. Okłamała go. Pierwszy raz w życiu go
okłamała, a on się nie zorientował. Chciała się przyznać,
krzyknąć, że wcale za nimi nie tęskni, chciała się przyznać,
ale wszystkie te prawdziwe słowa utknęły jej w gardle. Tak już
jest, że jedno kłamstwo napędza drugie. To swego rodzaju błędne
koło - gdy skłamiesz po raz pierwszy, później trudno jest
przestać, wszystko nabiera rozpędu. Dlatego właśnie, choć na
końcu języka miała słowa Michał, zwolnijmy,
nie mogła ich wypowiedzieć.
- Wiem, że wyrządziłam
im ogromną krzywdę.
- Cieszę się, że do
tego doszłaś. - Kubiak uśmiechnął się do niej i ponownie złapał ją za dłoń. Targana wyrzutami sumienia Baśka chciała się
wyrwać, ale nie zrobiła tego.
- Tak, ja też. - Znów
kłamstwo.
- Zadzwonisz do nich
wcześniej?
- Nie, wolałabym, żeby
to była niespodzianka. - Nigdy nie przypuszczała, że łgarstwo
będzie ją tyle kosztować. - Michał, możesz odprowadzić mnie do
domu? Trochę źle się czuję.
- Co się dzieje? -
Kubiak zmartwił się nie na żarty. - Może potrzebujesz lekarza?
- Nie wygłupiaj się, to
tylko ból głowy. - Próbowała się uśmiechnąć. - Nie wyspałam
się dzisiaj.
- Jasne, rozumiem. -
Wciąż patrzył na nią zatroskanym wzrokiem. - Chodź tędy, będzie
bliżej.
Zamknięte drzwi mogą
tłumić dźwięki z zewnątrz, lecz nigdy nie stłumią wyrzutów
sumienia.________________
napiszę tylko tyle: jak tu nie kochać naszych siatkarzy?
aśka.
Przez to opowiadanie niesamowicie spodobało mi się imię Basia a może to przez wizję Kubiaka wypowiadającego to imię ? No nie ważne ;p Mam nadzieję że będziesz częściej dodawać rozdziały. Niech wygrana chłopaków Cię motywuje ! <3
OdpowiedzUsuńnie da się nie kochać;) rozdział cudo. czekam na kolejny;)
OdpowiedzUsuńOni są niesamowicie. Baśka jest fantastyczna, Michał cudowny, Sierżant idealnie dopełnia ten nieidealnie idealny obrazek. Nie wiem, czy potrafię jeszcze bardziej uwielbiać Kubiaka, ale to opowiadanie sprawia, że chcę powiedzieć, że moja sympatia do niego jeszcze bardziej się powiększyła. A poważnie, nie wiem, czy to jeszcze możliwe.
OdpowiedzUsuńKocham ich takich. Kocham ich rozmowy, te urocze sytuacje, których są bohaterami i wszystko, co z nimi związane. Ave.
Michał jaki troskliwy :)
OdpowiedzUsuńUwielbiam te ich wymiany zdań. Ogólnie mówiąc stworzyłaś niesamowite postacie - nie dość, że naturalne i realistyczne. to jeszcze nigdy z nimi nie można narzekać na nudę :)
Matko jak ja kocham to opowiadanie! Brakuje słów żeby to opisać! Zdecydowanie jedno z najlepszych. Jak książka z milionem nagród. Kocham.
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział. Ogólnie cała historia bardzo mnie zaciekawiła, pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńjestem, ale kompletnie nie mam głowy do komentarza.
OdpowiedzUsuńKubiak jest fenomenem- to chyba tyle.
Dopiero co znalazłam to opowiadane. Przeczytałam na jednym tchu, bo jest po prostu niesamowite! Dzięki wielkie, gratuluję talentu i czekam na cd. :)
OdpowiedzUsuńBłagam, dodaj rozdział. Zdaję sobie sprawę z tego, że to nie jest takie łatwe ale ja tu usycham z tęsknoty. Za Baśką i Michałem. No i za twoim pisaniem.
OdpowiedzUsuń